Jeden z bohaterów operacji "Lepper", Andrzej Kryszyński, skończył elitarną szkołę wywiadu w Kiejkutach i był oficerem UOP. Według "Dziennika", to on był motorem całej akcji. Czy to możliwe, że Kryszyński od początku działał na zlecenie CBA?

REKLAMA

Dziennikowi udało się dotrzeć do kolejnych informacji związanych z operacją specjalną CBA, której rezultatem było wyrzucenie Andrzeja Leppera z rządu. Gazeta ustaliła, że Andrzej Kryszyński, jeden z dwóch - obok Piotra Ryby - aresztowanych bohaterów afery w Ministerstwie Rolnictwa, jest człowiekiem służb specjalnych.

"Kryszyński to absolwent szkoły szpiegów w Kiejkutach" - potwierdził wysoki rangą oficer tajnych służb. Z innego źródła "Dz" dowiedział się, że Kryszyński od września 1990 do

października 1991 r. - a więc tuż po skończeniu studiów na Wydziale Prawa UW - pracował w Urzędzie Ochrony Państwa. Odszedł stamtąd w randze podporucznika, ale nie ma pewności, czy definitywnie zerwał związki ze służbami.

Po odejściu z UOP pracował m.in. w Banku Turystyki. Z ustaleń gazety wynika też, że sam Kryszyński jeszcze w zeszłym roku chwalił się przy kieliszku wśród znajomych swoimi związkami ze służbami. "Pasjonował się tajnymi akcjami, bronią" - twierdzą

informatorzy dziennika.

Andrzej Kryszyński odegrał ważną rolę w korupcyjnej aferze w Ministerstwie Rolnictwa. Razem ze swoim wspólnikiem Piotrem Rybą wmawiał bogatym biznesmenom, za których podawali się agenci CBA, że za łapówkę jest w stanie załatwić odrolnienie każdej działki w Polsce. Obaj mieli się przy tym powoływać na znajomości w Ministerstwie Rolnictwa. Wpadli, gdy usiłowali wziąć łapówkę od podszywających się pod biznesmenów funkcjonariuszy. Taka jest wersja wydarzeń według CBA.

Jednak Piotr Ryba, który był dobrym znajomym Leppera, zeznał przed prokuratorem zupełnie co innego. Zaprzecza, jakoby kiedykolwiek kontaktował się z "biznesmenami". Z jego słów wynika, że to Kryszyński był motorem afery korupcyjnej. To on dostarczał Rybie dokumenty, które miały być podstawą do odrolnienia gruntu w ministerstwie - jak się potem okazało - sfałszowane w ramach operacji przez CBA. Jeden z informatorów gazety uważa nawet, że to Kryszyński prowokował Rybę do kontaktowania się z urzędnikami resortu, powołując się na niecierpliwość podstawionych "kontrahentów".