Na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 20 tys. grzywny sąd w Zakopanem skazał Pawła Dziubasika za niedopilnowanie stanu bramy drewnianej, która przed rokiem zawaliła się na dwoje turystów w Białce Tatrzańskiej. W wypadku zginęła 70-letnia babcia i jej 7-letni wnuczek. Obie strony oświadczyły, że nie będą odwoływały się od tego wyroku.

REKLAMA

Wyrok zapadł już na pierwszej rozprawie, ponieważ doszło do ugody między oskarżonym a poszkodowanymi. Oskarżony wyraził zgodę na publikację swojego nazwiska i wizerunku. Ma on także zapłacić ponad 8 tys. zł kosztów sądowych. Sąd zobowiązał oskarżonego do przeproszenia rodziców dziecka w formie pisemnej.

Dziubasik na sądowym korytarzu powiedział dziennikarzom, że doszło do ugody z pokrzywdzonymi, jednak z uwagi na tajny charakter sprawy, wysokość zadośćuczynienia nie jest znana. Dodał on, że w najbliższych dniach wystosuje oświadczenie dla mediów. Dodał, że bierze pełną odpowiedzialność za to, co się stało i wyraził skruchę.

Jest to dla mnie lekcja na całe życie. Nie będę nikogo obwiniał za to, co się stało. Biorę za to pełną odpowiedzialność - powiedział Dziubasik.

Prokurator Rafał Porębski powiedział, że wyrok z jego punktu widzenia jest słuszny i nie będzie się od niego odwoływał.


Tragedia w Białce Tatrzańskiej

Do tragicznego wypadku doszło 12 marca przy popularnej stacji narciarskiej w Białce Tatrzańskiej. Wówczas runęła masywna drewniana brama witająca turystów w kompleksie turystycznym "Bania" przygniatając dwie osoby. Kobieta zmarła na miejscu, a chłopiec w bardzo ciężkim stanie został przetransportowany śmigłowcem do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie-Prokocimiu. Mimo wysiłków lekarzy nie udało się go uratować.

Na etapie śledztwa Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Zakopanem ustalił, że konstrukcja była postawiona nielegalnie, bez wymaganych zezwoleń. Inspektorzy stwierdzili też, że drewniane słupy, podtrzymujące zwieńczenie "witacza", były zbutwiałe. Początkowo nikt nie chciał się przyznać do wzniesienia feralnej konstrukcji. Stała ona bowiem na działkach dwóch właścicieli, ale wzniósł ją i dozorował kto inny.

Śledczy ustalili, że to właśnie Paweł Dziubasik był osobą odpowiedzialną za utrzymanie w należytym stanie technicznym zawalonej drewnianej konstrukcji.