​Kobieta, która zaatakowała policjanta na służbie podczas odbywającego się w poniedziałek "czarnego protestu" w Warszawie, otrzyma wezwanie do sądu - poinformował szef MSWiA Mariusz Błaszczak. Policja podała, że zarzuty zostaną postawione w piątek.

REKLAMA

Wczoraj w Warszawie mieliśmy do czynienia z zaatakowaniem funkcjonariusza na służbie.To jest karygodne. Ta pani otrzyma wezwanie do sądu. Myślę, że sprawa jest prawidłowo rozwiązana - powiedział Błaszczak.

To jest też rezultat dobrej zmiany jeżeli chodzi o reakcje policji. Policja musi być silna, jest silna i będzie silna wobec silnych. Natomiast policja nie może być silna, a była (w przeszłości) silna wobec słabych - zaznaczył minister.

Policja podała, że kobieta została wezwana na piątek. Do incydentu doszło w poniedziałek podczas przepychanek między uczestnikami protestu i działaczami ruchów pro-life w okolicy warszawskiej stacji metra Centrum.

Ta pani została wezwana w charakterze osoby podejrzanej na 28 października. Zarzuty mają dotyczyć naruszenia nietykalności i znieważenia policjanta - powiedział oficer prasowy śródmiejskiej policji Robert Szumiata. Za naruszenie nietykalności funkcjonariusza grozi nawet do trzech lat więzienia.

II Ogólnopolski Strajk Kobiet

W poniedziałek w całym kraju odbywały się manifestacje w ramach II Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. Zorganizowano m.in. akcję na warszawskiej "patelni" przy stacji metra Centrum. Zbierano tam podpisy pod petycją w obronie praw kobiet. Grupa kobiet skandowała: "Mamy dość dobrej zmiany", "Chcemy doktora, nie prokuratora". Trzymały także napisy z hasłami: "Oprócz macicy mamy mózgi", "Decydujemy same".

Przed wejściem do metra Centrum pojawiła się także grupa kilkunastu aktywistów ruchów pro-life, doszło do przepychanek pomiędzy nimi a uczestnikami "czarnego protestu". Policja oddzieliła manifestujących kordonem. Jedna z manifestujących kobiet podeszła do jednego z funkcjonariuszy, zaczęła krzyczeć i strąciła mu z głowy czapkę.

Pierwszy protest kobiet odbył się 3 października. Był odpowiedzią na decyzję Sejmu, który 23 września odrzucił projekt liberalizujący przepisy aborcyjne, a do dalszych prac w komisji skierował projekt przewidujący całkowity zakaz i penalizację przerywania ciąży. 6 października został on jednak ostatecznie odrzucony.

/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM
/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM
/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM
/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM
/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM
/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM
/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM
/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM
/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM
/ RMF FM/Michał Dukaczewski / RMF FM

Wsparcie rodzin w trudnej sytuacji

Jednocześnie rząd zaproponował wprowadzenie programu wsparcia dla rodzin w trudnej sytuacji, m.in. tych, które wychowują niepełnosprawne dzieci.

W ramach sprzeciwu wobec "czarnego protestu" organizowane były "białe protesty". Zachęcano, by czarny strój pozostawić "tym, którzy mają czarne sumienia". W kościołach prowadzone były modlitwy w intencji ochrony życia.

Kobiety postanowiły zaprotestować ponownie, m.in. po wypowiedziach prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w wywiadach nie wykluczył zmian w obecnym prawie, dotyczących aborcji ze względu na stan płodu, a szczególnie zespół Downa. Zmiany - jak zastrzegł - muszą być odpowiednio przygotowane.

Aktualnie obowiązujące przepisy

W myśl obowiązującej ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z 1993 roku aborcji można dokonywać, gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, jest duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu lub gdy ciąża powstała w wyniku czynu zabronionego.

W dwóch pierwszych przypadkach przerwanie ciąży jest dopuszczalne do chwili osiągnięcia przez płód zdolności do samodzielnego życia poza organizmem matki. W przypadku czynu zabronionego - jeśli od początku ciąży nie upłynęło więcej niż 12 tygodni.

(łł)