Ostatnie wpadki policji – tragiczne wydarzenia w Poznaniu i Łodzi - to nie przypadek – twierdzi Marek Biernacki. Jest to konsekwencja tego, co dzieje się w MSWiA. Ministrowie tratują resort jako trampolinę do dalszej kariery - dodaje były szef MSWiA.

REKLAMA

Po Poznaniu, gdzie policjanci zastrzelili niewinnego 19-latka, w Łodzi funkcjonariusze zamiast gumową amunicją, strzelali do tłumu ostrą. Zginął ochroniarz, 23-letnia dziewczyna jest w stanie śmierci klinicznej. W związku z tragicznymi wydarzeniami do dymisji podali się komendant miejski i jego zastępca, odwołany także został komendant wojewódzki w Łodzi.

Tragiczne wpadki policji to - zdaniem Marka Biernackiego - skutek roszad na stanowiskach w resorcie spraw wewnętrznych i w policji. Jest to konsekwencja tego, co dzieje się w MSWiA od powiedzmy co najmniej 3 lat. Ministrowie spraw wewnętrznych traktowali MSWiA jako trampolinę do dalszej kariery, a nie zajmowali się bezpieczeństwem - mówi były szef MSWiA w rządzie Jerzego Buzka.

Przypomnijmy, karuzela nazwisk ruszyła po aferze starachowickiej. W październiku odszedł Antoni Kowalczyk, nowym szefem policji został Leszek Szreder z Gdańska. Na początku odwołał zastępców komendanta głównego, m.in. Adama Rapackiego – twórcę Centralnego Biura Śledczego.

W MSWiA także trudno mówić o stabilizacji. Odszedł Krzysztof Janik, a nowym ministrem został Józef Oleksy. Po długim urlopie odszedł także wiceminister Zbigniew Sobotka (w związku z aferą starachowicka prokurator postawił mu zarzuty). Ale na tym nie koniec. Po 3 miesiącach Oleksy został marszałkiem Sejmu, a na czele MSWiA stanął Ryszard Kalisz.

Ale na tym nie kończą się przetasowania. Ze stanowisk odeszło 3 komendantów wojewódzkich – lubuski, warmińsko-mazurski, podkarpacki.