Samowolne opuszczenie służby lub działanie osób trzecich - to dwie główne hipotezy, jakie rozważa policja w sprawie zaginięcia dwojga funkcjonariuszy. Sier. Tomasz Twardo i st. post. Justyna Zawadka zaginęli bez śladu w sobotę nad ranem.

REKLAMA

Policja nie wyklucza, że w zniknięciu policjantów brały udział osoby trzecie. Ta hipoteza jest coraz poważniej brana pod uwagę – potwierdza w rozmowie z reporterem RMF Mariusz Sokołowski ze stołecznej policji. My tak naprawdę nie wiemy, kto stoi po drugiej stronie i do czego tego rodzaju informacje mógłby wykorzystać - dodaje Sokołowski. Od tej pory coraz mniej szczegółów sprawy będzie ujawnianych.

Policja ma też podejrzenia, gdzie może być teraz zielony polonez, którym jechali zaginieni: Nie możemy wykluczać tego, że ten samochód może być tutaj w Warszawie. W ogóle zamykanie się w którejkolwiek wersji byłoby błędem z naszej strony - mówi Sokołowski.

Sierżant Tomasz Twardo i starsza posterunkowa Justyna Zawadka zaginęli w sobotę nad ranem. Nieoznakowanym, zielonym polonezem o numerach rejestracyjnych WJ 09398 wracali z Siedlec, gdzie odwozili Tomasza Serafina, szefa Departamentu Bezpieczeństwa Publicznego w MSWiA. Cechy charakterystyczne radiowozu to: brak radia, na dachu od strony pasażera z przodu zarysowania po policyjnym „kogucie”, spawy zaczepu bagażnika, na drzwiach tylnych lewych wgniecenie rantu. W drodze powrotnej zaginęli.

Policja prosi wszystkich, którzy wiedzieliby cokolwiek na temat radiowozu, o kontakt z najbliższym komisariatem. Minister Ludwik Dorn przeznaczył 30 tysięcy złotych nagrody za pomoc w znalezieniu zaginionych policjantów.