Jeśli za konkret uznamy kolejną deklarację chęci współpracy na linii prezydent-premier, to jest to jedyna chyba pewna rzecz po spotkaniu Lecha Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem, które dotyczyło finansów państwa. Czego prezydent nie zawetuje, w czym rządowi pomoże, jakie ustawy popiera? Tego już niestety nie usłyszeliśmy.

REKLAMA

Wiemy tylko, że podczas dzisiejszego spotkania było miło i jest szansa, że będzie jeszcze milej. Umówiliśmy się z panem prezydentem, że nie będziemy na siebie pomrukiwać i że będziemy szukać pozytywnych rozwiązań. Taką deklarację przyjąłem z jak największą wiarą - mówił premier. Tym bardziej, że wiara premierowi jest w tej chwili niezbędna.

Z tego co mówił premier na konferencji po spotkaniu, można odnieść wrażenie, że jeżeli chodzi o gospodarkę nie jest dobrze, a będzie jeszcze gorzej. Budżet na ten rok jakoś poskładaliśmy, ale wyzwaniem będzie rok 2010 usłyszeliśmy od premiera. To dziwne, bo przez cały czas utrzymywano nas w przekonaniu, że kryzys finansowy łagodzi swoje oblicze.

Oszczędności, oszczędności, oszczędności...

Niestety Donald Tusk nie pozostawia złudzeń. Ciężko będzie zapiąć przyszłoroczny budżet, dlatego rozwiązań trzeba szukać wszędzie: Np. jeśli chodzi o Narodowy Bank Polski, tak aby w przyszłym roku zysk z NBP mógł trafić do budżetu. Oprócz tego oszczędności na zbrojeniach, edukacji i w wielu innych dziedzinach. Premier przekonuje prezydenta że to jest właśnie ratunek dla przyszłorocznych finansów państwa. Jednak na horyzoncie tych kontaktów między rządem a prezydentem już widać rafy. Ta największa to wysokość wydatków na armię. Teoretycznie dziś ta suma jest sztywna i wynosi prawie 2 procent PKB. Premier powiedział dziś prezydentowi, że rząd ma ochotę na zerwanie tej kotwicy i przycięcie sumy przeznaczanej na wojsko o kilka miliardów tak, by w przyszłym roku kupowano tyko to co niezbędne i w dodatku pochodzące z naszych zakładów zbrojeniowych. Z całą pewnością to jest ten zabieg, który wywołał najwięcej wątpliwości pana prezydenta - mówił szef prezydenckiej kancelarii Piotr Kownacki. A ponieważ akurat ten z budżetowych zabiegów zależy w dużej mierze od Lecha Kaczyńskiego to perspektywy jego wprowadzenia w życie nie są zbyt różowe.

Pozostałe z pomysłów rządu budzą już mniej prezydenckich wątpliwości. Ich los nie leży jednak w rękach Lecha Kaczyńskiego, choć wiele będzie zależeć od jego nominanta, czyli szefa NBP, bo to on i zysk jego banku mają być ratunkiem dla przyszłorocznych finansów państwa.

Donald Tusk powiedział dziennikarzom po wyjściu z Pałacu Prezydenckiego, że przedstawił prezydentowi prace rządu, które mogą uchronić Polaków przed podwyżką podatków w 2010 roku. Zaznaczył, że rząd ma pakiet pomysłów, ale - aby móc te działania przeprowadzić - potrzebna jest zmiana kilku ustaw. Premier podkreślił również, że uniknięcie podwyżki podatków w przyszłym roku jest możliwe.

Przed spotkaniem szef Kancelarii Prezydenta Piotr Kownacki ostrzegał, że głowa państwa nie spojrzy przychylnie na pomysł podniesienia podatków. Z całą pewnością pan prezydent nie zgodzi się na dodatkowe obciążenie ludzi, którym żyje się ciężko - mówił:

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla audio

Kownacki ironizował również, że to niemożliwe, by rząd liberalnej Platformy mógł wpaść na pomysł podniesienia podatków, więc zastanawianie się nad tym jest bezprzedmiotowe.

Z kolei w liście, który dziś rano skierował do kancelarii premiera, zapowiedział, że podczas spotkania prezydent będzie pytał szefa rządu, czy cięcia wydatków nie zaszkodzą obywatelom.