Umowa w sprawie rurociągu Bernau-Szczecin stała się faktem. O wybudowanie tego odcinka od kilku lat stara się spółka Bartimpex i Ruhrgas - partnerzy rosyjskiego Gazpromu. Okazuje się jednak, że decyzji w tej sprawie nie przyśpieszył ubiegłotygodniowy „gazowy stan wyjątkowy”.

REKLAMA

Wstępne i nieujawniane do dzisiaj porozumienia z PGNiG-em Gudzowaty zawarł już na początku lutego. Wg niego białoruski incydent był tylko dodatkową nauczką dla polskich polityków. Jednak nie byłaby ona wystarczająca, gdyby nie wsparcie polityczne; wieloletnia przyjaźń Gudzowaty-Miller zaprocentowała.

Myśmy się zwrócili ze skargą do premiera Millera i podejrzewam, że on nimi trochę potrząsnął - przyznaje szef Bartimpexu. I to właśnie owo „potrząśnięcie” zaowocuje teraz budową 100-km rurociągu łączącego Polskę z gazociągami UE, którymi – dodajmy – wcale nie płynie tylko unijny gaz. Oprócz Norwegii surowca Wspólnocie dostarcza także Rosja.

Jednak mimo to Gudzowaty uważa, że odcinek Bernau-Szczecin w dużej mierze uniezależni nas od wschodniego giganta. Na złą chwilę będzie przydatny, będzie możliwość zakupu. To już jest wiele – mówi szef Bartimpexu. Ale wiele nie tylko dla Polski, wiele przede wszystkim dla gazowego barona, bo to właśnie on będzie zarabiał na dostawie gazu przez zachodnią granicę. Pracuje się, żeby zarabiać - przyznaje. Gorzej by było gdybyśmy coś zbudowali i nic na tym nie zarobili.

A żeby zarobić trzeba zainwestować. Koszt budowy rurociągu szacuje się na 100 mln euro i jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, to gaz popłynie nim pod koniec przyszłego roku.

06:00