"Wyszedłem na wolność dzięki decyzji niezawisłego sądu, choć prokuratura do ostatniego momentu robiła wszystko, by to uniemożliwić" - mówi w Onecie, w pierwszej rozmowie po wyjściu na wolność, Bartłomiej Misiewicz. "Mój tata wpłacił kaucję w wysokości 100 tys. zł. Mimo to prokurator odmawiał mojego zwolnienia z aresztu. W mojej ocenie to było po prostu niezgodne z prawem negowanie postanowienia sądu" - uważa Misiewicz. "Moją sprawę swoją kuratelą objął Rzecznik Praw Obywatelskich. Chcę mu publicznie podziękować, bo bez jego pomocy i bez wsparcia moich prawników nie wyszedłbym na wolność" - dodaje. "Media nie grały ze mną fair, robiły ze mnie największego degenerata w kraju" - mówi.

REKLAMA

Dziś słyszę wypowiedzi z zakresu fantastyki, że to politycy PiS stali za moim wyjściem z aresztu. To bzdura. Wypuścił mnie niezawisły sąd, wbrew prokuraturze - podkreśla Misiewicz.

To pierwszy wywiad Bartłomieja Misiewicza, byłego rzecznika MON i bliskiego współpracownika Antoniego Macierewicza, po wyjściu na wolność.

W rozmowie z Januszem Schwertnerem Misiewicz ujawnia, że w areszcie przez pięć miesięcy siedział w izolowanej celi. Nie zaprzecza, gdy jest pytany, czy jego sprawa ma polityczny charakter.

Misiewicz zapewnia, że udowodni przed sądem, iż jest niewinny. Jak człowiek mówi prawdę i jest niewinny, to nie powinien się o nic martwić. Na szczęście w Polsce wyroki zapadają w sądach, a nie w prokuraturze - mówi Misiewicz. Naprawdę w areszcie zrozumiałem, co to znaczy niezawisły sąd. To zrozumiałem... I na taki sąd liczę - dodaje.

"Czy naprawdę ktokolwiek myśli, że to ja kazałem sobie salutować żołnierzom? To absurd..."

Pytany o słynne salutowanie mu przez oficerów Wojska Polskiego, Misiewicz odpowiada, że w tej sprawie rozpętano przeciwko niemu nagonkę. Każdy - zaznaczam: każdy żołnierz niezależnie od stopnia, gdy ma na sobie nakrycie głowy, oddaje honor innym osobom zgodnie z przepisami protokołu funkcjonującego w Wojsku Polskim. I ten honor oddaje wszystkim - ministrowi, posłowi, lekarzowi, dziennikarzowi, każdej osobie. Jeśli nie ma nakrycia głowy, to wtedy mówi "dzień dobry" i podaje rękę. Więc skąd to ciągłe opowiadanie, że cieszyłem się jakimiś szczególnymi względami? Czy naprawdę ktokolwiek myśli, że to ja kazałem sobie salutować żołnierzom? To absurd... - tłumaczy.

Zgoda, pewnych sytuacji należało uniknąć - przyznaje. Nie trzeba było robić przemarszu przed kompanią honorową. Ale nie powinienem krytykować niektórych oficerów za nadgorliwość w ukazywaniu swojej jednostki z jak najlepszej strony. I nie wydaje mi się, że powinienem czegoś żałować. To obrażałoby tych żołnierzy, którzy wtedy wykonywali polecenia swojego dowódcy - uważa Misiewicz.

Były rzecznik MON twierdzi, że nie miał żalu za wyrzucenie go z PiS-u. Nie miałem i nie mam. Nie wiem, jak ja bym się zachował na miejscu kierownictwa partii. Zdziwiło mnie tylko końcowe, publiczne oświadczenie komisji powołanej do tej sprawy. Ale na tym skończmy ten wątek - mówi.

Na pytanie, czy to prawda, że Jarosław Kaczyński zachęcał go do wyjazdu z Polski, Misiewicz odpowiada: "Średnio pamiętam tę rozmowę".

"Bez pomocy RPO i bez wsparcia moich prawników zapewne nie byłbym dziś na wolności"

Misiewicz podkreśla też, że chciałby podziękować Rzecznikowi Praw Obywatelskich. Ponadpolitycznie stanął w obronie moich podstawowych praw konstytucyjnych. (...)Prokuratura do ostatniego momentu robiła wszystko, aby uniemożliwić mi opuszczenie aresztu, mimo decyzji sądu. Doszło wręcz do bezprecedensowej sytuacji: przez pewien czas stosowano wobec mnie zarówno areszt, jak i poręczenie majątkowe. Mój tata wpłacił wymaganą, decyzją sądu, kaucję 100 tys. zł, a prokurator odmawiał mojego zwolnienia z aresztu. To było niezgodne z prawem. Rzecznik Praw Obywatelskich objął to śledztwo swego rodzaju kuratelą. Zainterweniował. Bez jego pomocy i bez wsparcia moich prawników zapewne nie byłbym dziś na wolności - tłumaczy.

O pobycie w areszcie: Miałem wiele kryzysów

Misiewicz w rozmowie z Onetem opowiada też o pięciu miesiącach, które spędził w odizolowaniu w areszcie. To było traumatyczne przeżycie. (...) 23 godziny na dobę przebywałem sam ze sobą, w celi dwa na trzy metry. (...) Byłem izolowany ze względów bezpieczeństwa - wspomina Misiewicz. Pozostałą godzinę spędzał na samotnych spacerach, zazwyczaj od 6:30 do 7:30.

Mnie bardzo pomogło to, że zbliżyłem się do Boga. (...) Nie będę zgrywał twardziela - miałem wiele kryzysów i słabszych momentów. To jest trudne doświadczenie - opowiada. Jak mi przedłużyli areszt, to na moment straciłem nadzieję. Miałem pretensje do całego świata. Ta rozłąka z rodziną, zamartwianie się, co u nich i jak oni to znoszą, stawała się w pewnych momentach nie do zniesienia - podkreśla.

Jak mówi, przygotowanie się do nowych warunków zajęło mu około czterech tygodni. W tym czasie uczyłem się tam funkcjonować. Kiedy jest posiłek, kiedy spacer, kiedy można porozmawiać z psychologiem, wychowawcą, co wolno, czego nie wolno. Nawet kryzysy podzieliłem na poszczególne rodzaje - opowiada.

Mnie trzymała świadomość, że jestem niewinny. I że muszę to udowodnić. A po drugie: warto wytrzymać, gdy ma się do kogo i do czego wracać, to zresztą usłyszałem od jednego z funkcjonariuszy. Dla mnie to stało się jak motto. Poza tym nie miałem zamiaru dawać komukolwiek satysfakcji z tego, że się za tymi kratami załamię. To próbowałem wbijać sobie do głowy: "nie dam im satysfakcji". Ale powtarzam: nie zgrywam twardziela, miałem kryzysy. Duże - przyznaje Misiewicz.

Przyznaje, że w areszcie dużo czytał, głównie Remigiusza Mroza i Jo Nesbo. Schudł 25 kg - głownie z powodu stresu.

Ćwiczyć starałem się rano i wieczorem, ale nie były to jakieś wielkie treningi. Wie pan, dwa prysznice w ciągu tygodnia. Poza tym, dzienne wyżywienie osadzonego w Polsce kosztuje 4 zł. Ja się starałem jeść to, co powszechnie w więzieniu jest nazywane "posiłkami", ale też nie zawsze dawałem radę. W każdym razie pasztety, miody i dżemy długo nie zagoszczą w moim menu. A pierwsze co zjadłem po wyjściu z aresztu to była jajecznica - dodaje.

Ja od samego początku nie rozumiałem, czemu do mojej sprawy w ogóle zastosowano areszt. Czemu ja tu siedzę? Ta myśl towarzyszyła mi ciągle. Jak się ma codziennie przed sobą perspektywę na przemian spania i siedzenia przez 14 godzin na łóżku lub taborecie, to się wszystkiego odechciewa. Tam każdy dzień w poczuciu świadomości wydłuża się do tygodnia - wspomina.

O pozwie ws. filmy Vegi: Granica mojej wytrzymałości została przekroczona

Pytany o film Patryka Vegi, w którym wzorowana na Misiewiczu bierze narkotyki i ma romans z postacią wzorowaną na Antonim Macierewiczu, podkreśla, że nie żąda wycięcia wszystkich scen. Rozumiem kwestie artystyczne i jeśli postać wzorowana na mnie ma jeździć czołgiem i z niego strzelać, to niech tak będzie. Choć też nic z prawdą to nie ma wspólnego - nigdy nie strzelałem z żadnego czołgu, a szkoda. (śmiech) Żądam za to wycięcia scen, które uwłaczają mojej godności - tłumaczy Misiewicz.

Sceny, które stworzył w swojej głowie pan Vega, następnie przeniósł je na ekran - a dodajmy, że wszystkie media w Polsce stwierdziły, że pan Królikowski gra postać wzorowaną rzekomo na mnie - są równie absurdalne, co próba wmówienia Polakom, że jacyś politycy stoją za moim wyjściem na wolność. Nie rozumiem, dlaczego mam pozwalać bić się po głowie i pozwalać naruszać moje dobre imię. Mam prawo się bronić i dziś granica mojej wytrzymałości została przekroczona. Stąd pozew. Cieszę, że sprawę rozdzielenia wolności artystycznej a godności jednostki ludzkiej będzie rozstrzygał sąd, a nie pan Vega, który nawet wstydzi się swojego prawdziwego nazwiska... - uważa Misiewicz.

Media nie grały ze mną fair, robiły ze mnie największego degenerata w kraju. Moim błędem było to, że z tym nie walczyłem, nie wysyłałem pozwów mediom, które pisały bzdury. Dziś po pięciomiesięcznym czasie refleksji mam zamiar zacząć się bronić przed tymi skandalicznymi oszczerstwami. Pan Vega pozew już dostał - podkreśla Misiewicz.

Były rzecznik MON dodaje, że nie zamierza wrócić do polityki. Ja naprawdę w tym areszcie przewartościowałem swoje życie - dodaje. Pytany o swoje plany, odpowiada: "Dowieść niewinności, jak najszybciej. Skończyć studia. Ożenić się, założyć rodzinę. Żyć".

Cały wywiad Onetu z Bartłomiejem Misiewiczem do przeczytania >>>TUTAJ<<<