Przez kilkanaście godzin w sieci dostępne były szczegółowe informacje o adresach i telefonach kilkuset studentów i wykładowców. Jak dowiedział się reporter RMF FM Mateusz Wróbel, Uniwersytet Warszawski ma złożyć w tej sprawie doniesienie do prokuratury i na policję.

REKLAMA

Uniwersytet Warszawski twierdzi, że do złamania zabezpieczeń doszło w ostatni weekend, kiedy firma odpowiedzialna za stronę, aktualizowała ją. Wtedy hakerzy wykorzystali lukę w zabezpieczeniach i zdobyli dostęp do poufnych danych – mówi rzecznik Uniwersytetu Anna Korzekwa: W trakcie testów nad tą stroną ktoś się niestety na nią włamał. Mamy do czynienia z hakerem i czymś, co w polskim prawie jest określane jako przestępstwo.

Rzeczniczka UW zapewnia jednak, że dane studentów i wykładowców są już bezpieczne, a sprawą zajmie się prokuratura. Jak ustalił nasz reporter na jednym z forów, hakerzy włamali się na stronę żeby pokazać, jak słabo chronione są dane studentów i wykładowców. Jako dowód jeden z nich pokazuje, że na stronę uniwersytetu włamał się już 26 października - a nie jak podaje UW 1 listopada.