Przerost administracji i za wysokie pensje - to według ministra zdrowia powód kłopotów finansowych Centrum Zdrowia Dziecka. Bartosz Arłukowicz polecił dyrektorowi, żeby do 21 września przedstawił plan ratunkowy.

REKLAMA

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video

Plan ma realnie mówić o kosztach funkcjonowania szpitala i traktujemy ten termin jako ostateczny. Wszystkim nam zależy na tym, aby Centrum Zdrowia Dziecka było realnie działającą placówką, a nie pomnikiem - mówił podczas konferencji Arłukowicz.

Zaznaczył równocześnie, że szef CZD miał do końca sierpnia przygotować plan restrukturyzacji, ale ponieważ dokument nie zawierał żadnych konkretnych propozycji - nie został przyjęty. Minister przypomniał, że NFZ zapowiedział już, iż pokryje nadwykonania placówki - jest to kwota 5 mln złotych.

Arłukowicz oczekuje zmian

Minister nie powiedział tego wprost, ale dał do zrozumienia, że oczekuje od dyrektora centrum profesora Janusza Książyka - dogłębnej restrukturyzacji, w tym zwolnień i redukcji pensji. W ciągu 5 lat wynagrodzenia wzrosły tam o 95 procent. Zastępca dyrektora do spraw techniczno-administracyjnych zarabia ponad 18 tysięcy złotych. A główna księgowa - 16 - wyliczał szef resortu zdrowia. I to, zdaniem Arłukowicza, trzeba przeanalizować.

Minister nie odpowiada jednak, dlaczego nie zajął się tym wcześniej. Podkreśla za to, że na każde z 550 łóżek przypada 4 pracowników. Co ciekawe, z ponad 2200 etatów tylko 300 osób to lekarze. W ciągu 5 lat dług Centrum wzrósł o ponad 130 milionów złotych.

Książyk odpowiada Arłukowiczowi

Dyrektor CZD zdecydowanie odpiera zarzuty Arłukowicza. Pan minister zupełnie pominął sprawę przychodów, koncentrował się na kosztach, które są związane z funkcjonowaniem Centrum Zdrowia Dziecka. Przedstawił się jako długoletni praktykujący pediatra w szpitali. Powinien wiedzieć, że oprócz lekarzy pracują także jeszcze inne grupy zawodowe związane z leczeniem chorego - psychologowie, technicy medyczni, farmaceuci, opiekunki... - wyjaśnia dyrektor w rozmowie z reporterem RMF FM Mariuszem Piekarskim.

Książyk nie zgadza się także z obliczeniami szefa resortu zdrowia. Nie wiem na jakiej podstawie obliczył, że wzrost wynagrodzeń od 2007 roku wyniósł 95 procent. To jest śmieszne. Według naszych wyliczeń to jest 21 procent - dziwi się.

Profesor zaznacza, że jego plan ratunkowy nie będzie się opierał głównie na zwalnianiu ludzi. Problemem nie są wyłącznie koszty. Wycena świadczeń w Centrum Zdrowia Dziecka dla pediatrii chociażby w CZD jest po prostu za mała. Po prostu nieadekwatna do kosztów, które ponosimy - wyjaśnia. I dodaje, że jego znaniem przekształcenie CZD w spółkę niczego nie zmieni.

"Sytuacja od dawna jest dramatyczna"

W miniony czwartek dyrektor Centrum Zdrowia Dziecka wysłał list do premiera, ministra zdrowia, prezesa NFZ i parlamentu, w którym apeluje o pomoc finansową i o ratowanie placówki; zadłużenie placówki to 200 mln złotych. Według rzecznika Instytutu Pawła Trzcińskiego sytuacja placówki od dawna jest dramatyczna i wielokrotnie informowano o niej m.in. resort zdrowia. Doszło do sytuacji, że pracownicy po raz pierwszy otrzymali wynagrodzenia z kilkudniowym opóźnieniem. Do odzyskania płynności finansowej niezbędny jest kredyt na spłatę zadłużenia.