Prezydent Aleksander Kwaśniewski nie wiedział, że w Polsce działa więzienie CIA. Gdy się dowiedział, kazał je zlikwidować - informuje "Gazeta Wyborcza", opierając się na wypowiedziach trzech polityków SLD, którzy w 2003 r. pełnili wysokie funkcje w państwie.

REKLAMA

Rozmówcy zastrzegli sobie anonimowość, gdyż nie wolno im ujawniać ściśle strzeżonych informacji. Co więcej, niektórzy z nich są świadkami w tajnym śledztwie w sprawie przetrzymywania przez CIA w latach 2002-2003 na terenie Polski osób uznanych za terrorystów.

Gazeta przytacza fragmenty relacji polityków zastrzegając, że to tylko jedna z wersji.

Pierwszy z nich twierdzi, że po tym, jak Amerykanie poprosili Polskę o możliwość międzylądowań i utworzenie w Polsce ośrodka śledczego, odpowiedni teren wydzielono w Kiejkutach. Jak dodaje, samoloty przyjmowali na lotnisku w Szymanach oficerowie Agencji Wywiadu (jej szefem od 2002 do 2004 był Zbigniew Siemiątkowski). Stamtąd dyplomatycznymi samochodami jechano do ośrodka. (...) Wszystko to odbywało się na poziomie rządu i służb, prezydent o niczym nie wiedział - zapewnia.

Aleksander Kwaśniewski miał się zorientować, że coś nie gra podczas wizyty George'a Busha w 2003 roku w Polsce, kiedy przywódca USA bardzo wylewnie dziękował Polsce za zaangażowanie, za to co Polska zrobiła dla wojny z terroryzmem. Ówczesny prezydent zaczął więc sprawę badać. Gdy wszystko wyszło na jaw, kazał zamknąć więzienia - 23 września z Szyman odleciał ostatni specjalny samolot z więźniami na pokładzie - mówi jeden z polityków.

W relacji jednego z polityków pojawia się stwierdzenie, że amerykańska baza wcale nie musiała być w Starych Kiejkutach. Słyszałem,że Amerykanie wynajęli hotele i tam wozili terrorystów. Na pewno zarządzali tym wyłącznie Amerykanie. To była operacja prowadzona w najściślejszej tajemnicy - tłumaczy.

Aleksander Kwaśniewski odmawia komentarzy w tej sprawie i od lat powtarza, że współpraca wywiadu polskiego i amerykańskiego była, a więzień nie było.

Śledztwo w sprawie ośrodka CIA w Polsce toczy się od 2008 rok. Dwaj Saudyjczycy, którzy twierdzą, że więziono ich w Polsce, otrzymali w śledztwie status pokrzywdzonych.