W komendzie miejskiej w Poznaniu rozpoczęła się kontrola wewnętrzna, która ma wyjaśnić, czy komendant Zdzisław Stachowiak ukrywał przed prokuraturą ważne informacje. Chodzi o to, czy jego sekretarka zdradziła tajemnicę służbową, sms-em uprzedzając przestępcę o prowadzonym śledztwie.

REKLAMA

Przestępca, którego sekretarka miała poinformować o śledztwie to dyrygent policyjnego chóru, oskarżony o pedofilię. Prokuratura rozpoczęła swoje dochodzenie w tej sprawie. Jak się okazało, do tej pory nie wiedziała o tym, że sekretarka poznańskiego komendanta policji ujawniła jakieś informacje ze śledztwa.

To, że kobieta ujawniła te dane, to jedna sprawa, ale to że policja nie poinformowała o tym prokuratury, to już zupełnie coś innego: Pierwszą osobą, która o tym powinna być poinformowana przez funkcjonariuszy jest prokurator nadzorujący bądź prowadzący śledztwo.

Takiej informacji jednak nie było i to rzekomo z powodu ochrony, jaką nad sekretarką roztoczył komendant miejski policji. On sam tylko na kobietę nakrzyczał i przeniósł ją do pracy w innym miejscu. Całą sprawę wyciszono. Komendantowi grożą konsekwencje służbowe, a kobiecie odpowiedzialność karna.

Jak się nieoficjalnie dowiedział reporter RMF, nie odpowie ona raczej za utrudnianie śledztwa, bo podobno wysłany przez nią sms dotarł do adresata już po aresztowaniu go przez policję. Według naszych informacji, komendant miejski policji w Poznaniu złożył już wyjaśnienia przed inspektorami Komendy Głównej Policji.