"Nie możemy powiedzieć, że wszystkie te zwierzęta zostały zabite przez człowieka. Część faktycznie mogła zginąć w przypadkowym przyłowie. Część też jest z naturalnego padnięcia" - mówi w rozmowie z RMF FM Michał Krause z Błękitnego Patrolu WWF. Dlaczego w ostatni weekend znaleziono ich w całej Polsce tak dużo? Czy każdą śmierć zwierzęcia należy wiązać z działalnością człowieka? Czy rybacy mają racje mówiąc, że foki uniemożliwiają im połowy? Przeczytajcie rozmowę z jednym z liderów organizacji, która na bieżąco monitoruje wszelkie przypadki martwych lub chorych zwierząt morskich znajdowanych na plażach.

REKLAMA

Kuba Kaługa: "Nawet dwadzieścia fok zamordowanych w jeden weekend" - taki przekaz pojawia się w niektórych mediach. On dotyczy minionego weekendu, czyli pierwszego weekendu wakacji. Rzeczywiście sporo martwych fok znaleźliście na plażach albo dostaliście informacje od osób, które je znalazły. Czy wszystkie zostały zamordowane? Można tak mówić, to jest uprawnione twierdzenie?

Michał Krause: Od piątku do niedzieli dostaliśmy informację o około 25 martwych fokach, które zostały wyrzucone przez morze na Polskie wybrzeże. Z tych około 25, cztery przypadki zostały zgłoszone policji, ponieważ jest przypuszczenie, że człowiek mógł przyczynić się do ich śmierci. Albo, że człowiek miał kontakt z martwym już zwierzakiem. One miały porozcinane brzuchy, jedna z fok miała ranę na głowie. No i jeden morświn - znaleziony w miejscowości Łazy - również został zgłoszony, ponieważ też miał obrażenia, które zadał człowiek. Policja wyjaśnia, czy stało się to już po śmierci czy jeszcze, gdy zwierzę żyło.

A czy o tej porze roku tego typu znaleziska, jak martwe zwierzęta czy foki na plażach to jest coś nadzwyczajnego?

Czerwiec i lipiec to przeważnie są takie miesiące w roku, kiedy najwięcej martwych fok jest wyrzucanych na polskie wybrzeże. Związane jest to głównie z prądami morskimi, które w tym okresie często idą w kierunku naszych plaż i wyrzucane są martwe zwierzęta z całego Bałtyku.

Tak jak powiedziałem: niestety w przypadku czterech osobników miał z nimi kontakt człowiek. Albo z ciałami tych zwierząt, już po ich śmierci. Jednak to, że większa liczba martwych zwierząt jest wyrzucana na plaże, nie musi oznaczać jeszcze jakiejś większej tragedii.

Że wszystkie te zwierzęta zginęły z ręki człowieka, mówiąc wprost?

Nie możemy powiedzieć, że wszystkie te zwierzęta zostały zabite przez człowieka. Część faktycznie mogła zginąć w przypadkowym przyłowie. Część też jest z naturalnego padnięcia.

Policzmy te przypadki, gdzie mamy uzasadnione podejrzenie, że do śmierci zwierzęcia mógł przyczynić się człowiek. To są cztery foki plus jeden morświn z tego weekendu i 5 fok szarych, o których mówimy gdzieś mniej więcej od przełomu kwietnia i maja?

Mniej więcej jest to taka liczba. Około 10 przypadków ujawnionych. W stosunku do tych pięciu pierwszych cały czas jest prowadzone śledztwo przez Prokuraturę Rejonową w Gdyni i z tego, co wiem jest już bliskie zakończenia.

O tych kolejnych też poinformowaliście policję i prokuraturę?

Tak. O tych 4 fokach i jednym morświnie. Te sprawy zostały zgłoszone policji, bo tam jest przypuszczenie, że mógł brać udział człowiek w zabiciu lub manipulował zwłokami zwierząt.

Co jest istotą tej sprawy? Od kilku dobrych tygodni jednak temat martwych fok na wybrzeżu pojawia się w mediach. Wiele mówi się o nieodpowiedzialnych wypowiedziach niektórych polityków. Wiele mówi się o podejściu rybaków do tych ssaków morskich, o takim negatywnym, nieprzychylnym podejściu... ale to chyba nie jest takie proste?

No na pewno nie jest proste. Zacząłbym od tego, że zasoby w Bałtyku maleją.

Mówimy o wszelkich zasobach. O rybach przede wszystkim...

O wszelkich zasobach naturalnych, głównie mówimy tutaj o rybach, które są w zainteresowaniu rybaków i są naturalnym pożywieniem fok i morświnów.

Zasoby tych ryb maleją. Głównym winowajcą, nie ma czego tu ukrywać, jest człowiek. Bałtyk jest przełowiony.

Zbyt duża eksploatacja tego akwenu.

Tak jak pan powiedział, zbyt duża eksploatacja, ale są jeszcze inne czynniki naturalne, klimatyczne, małe mieszanie się wód Bałtyku z Morzem Północnym przez Cieśniny Duńskie.

Ale ono przez wieki takie było. Oczywiście tak zwane wlewy różnie są przez naukowców oceniane. Faktycznie w ostatnich latach mówi się o tym, że ich skala znacznie zmalała, ale Bałtyk zawsze był połączony z Morzem Północnym, tak jak jest aktualnie połączony. Tu nic się nie zmieniło.

Presja człowieka jest na pewno większa. Coraz więcej osób chce korzystać z naturalnych zasobów Bałtyku, nie tylko z ryb. Mamy na przykład farmy wiatrowe czy rurociągi prowadzone po dnie Bałtyku.

Tak naprawdę Bałtyk jest jedną wielką autostradą. Statki, łodzie... mało jest mórz na świecie, na których panuje aż taki ruch. Eksploatacja jest coraz większa, a zasobów coraz mniej.

Zwierzęta, foki, morświny same się nie obronią. Same nie powiedzą, że brakuje im jedzenia, więc my robimy to za nie. Według nas: przyrodników, naukowców również dzikie zwierzęta mają prawo do tego żeby żyć, istnieć i przetrwać w Bałtyku. To jest nasza rola, żebyśmy walczyli o to. Tak jak powiedziałem zasoby są coraz mniejsze, a konkurencja coraz większa i bardziej widoczna.

Foki siłą rzeczy konkurują też z rybakami, albo inaczej - rybacy muszą konkurować z fokami.

W jakimś sensie tak, ale głównie w wodach przybrzeżnych. Tam niektóre osobniki faktycznie mogą wchodzić w szkodę rybakom, ale to są tylko niektóre osobniki. Nie jest tak, że cała populacja foki, która żyje przy polskim wybrzeżu, wchodzi w szkodę rybakom.

Z tego tytułu też rybakom należą się odszkodowania, ale wciąż nie ma konkretów w tej sprawie.

Tutaj to już sprawa rządu. Musi być zmienione prawo. Cały czas ryba, która złowiona jest przez rybaka i jest w jego sieciach lub na hakach, należy do państwa. Rybą rybaka staje się dopiero wtedy, kiedy trafia na pokład. Tu jest największy problem. To muszą ustawodawcy wyjaśnić. Bo odszkodowanie trudno jest zapłacić, kiedy ryba jest tracona przez rybaka w sieciach czy na hakach.

O tych odszkodowaniach rybacy mówili przez wiele lat. Ostatnio te głosy trochę przycichły, ale problem nie zniknął. Wciąż słyszymy o fokach. Że przeszkadzają w połowach. Słyszymy też przez ostatnie tygodnie, że w Bałtyku żyje około 30 tysięcy fok. Ale przecież większość z nich żyje na północy Morza Bałtyckiego. Na naszym wybrzeżu to tylko kilkaset sztuk.

Przy naszych wybrzeżach populacja foki szarej i innych gatunków, czyli foki pospolitej, foki obrączkowanej, nie jest ustabilizowana. Na polskim wybrzeżu nie ma stałej kolonii fok szarych, czyli miejsc, w którym te zwierzęta by się rozmnażały. Są tylko pojedyncze przypadki rozmnożenia się tej foki szarej czy innych gatunków na naszym wybrzeżu.

Nie można więc mówić o stabilnej sytuacji fok na polskim wybrzeżu. Większość fok szarych i innych gatunków żyje w innych częściach Bałtyku, Bałtyku Północnym, w rejonie Skandynawii. Nie u nas.

Mówienie o tym, że foki masowo utrudniają połowy rybakom, tutaj na południowym wybrzeżu Bałtyku jest przekłamaniem?

Wydaje mi się, że foka nie jest głównym problemem rybaków. Zwierzęta głosu nie mają, więc nie jest im łatwo się bronić, łatwo jest je zaatakować. Od tego jesteśmy my - Błękitny patrol WWF - czy Stacja Morska Uniwersytetu Gdańskiego w Helu, żeby chronić te zwierzęta.

Chciałbym to podkreślić: foki i morświny są zwierzętami chronionymi i jakiekolwiek szkodzenie im, zabijanie jest karane. Można zostać skazanym nawet na 3 lata więzienia.

Zaczęliśmy od tego, że przypadki fok, które zostały lub mogły zostać zabite, nie są tak liczne jak opisują to niektóre media. Niemniej jednak około 10 przypadków to i tak jest bardzo dużo. Do nich nigdy nie powinno było dojść. Jak to wyglądało we wcześniejszych latach?

We wcześniejszych latach nie zdarzało się, żeby w takim krótkim okresie znaleziono tak dużo fok, przy których śmierci mógł brać udział człowiek. W ich zabiciu lub w manipulowaniu ich ciałami, już po śmierci tych zwierząt.

Dla nas jest to niezrozumiałe, nie wiemy dlaczego się tak dzieje. Chciałabym podkreślić, że za przypadkowy przyłów w sieciach rybackich rybakom nie grożą żadne kary. Powinni jedynie zgłaszać taką sytuację, raportować. Przypadkowy przyłów nie jest karany, więc nie wiemy, dlaczego ktoś mógłby tak traktować żywe lub martwe zwierzęta.

Zaczęły się wakacje i nad morze przyjechało mnóstwo osób z całej Polski. Jak się powinni zachować ci, którzy natrafią na jakieś martwe zwierzę na plaży? Co powinni zrobić, do kogo mogą się zgłosić?

Jeśli chodzi o ssaki morskie czy ptaki morskie proszę zadzwonić na numer Błękitnego Patrolu WWF - 795 536 009 lub do Stacji Morskiej Uniwersytetu Gdańskiego - 601 889 940. Numery do Błękitnego Patrolu i do Stacji są podane także na tablicach, które są w wielu miejscach na polskich plażach.