Zarzut spowodowania katastrofy w ruchu lądowym usłyszy jedna z dyżurnych ruchu, zatrzymanych po piątkowym zderzeniu dwóch pociągów osobowych w Katowicach. W wypadku ucierpiało 17 pasażerów. Sześciu z nich pozostało w szpitalu na obserwacji. Koleżanka drużniczki jest podejrzana o wykonywanie obowiązków służbowych pod wpływem alkoholu.

34-letnia zatrzymana - ta, która była trzeźwa - jest podejrzana o spowodowanie katastrofy, w której obrażenia doznało 17 osób. To ona skierowała pociąg na tor, na którym stał już inny skład - poinformował rzecznik katowickiej policji, aspirant sztabowy Jacek Pytel. Potwierdził, że zatrzymane kobiety już przesłuchano:

Jak relacjonuje dyrektor Zakładu Linii Kolejowych w Katowicach Karol Trzoński, drużniczka tłumaczyła, że zagapiła się, chciała jak najszybciej wpuścić Intercity. Jej obowiązkiwm było jednak sprawdzenie, czy tor jest wolny. Twierdziła również, że nie wyczuła od koleżanki woni alkoholu. Na kolei była zatrudniona od ponad 10 lat. Teraz na dziesięć lat może trafić za kratki.

Druga z zatrzymanych drużniczek w chwili wypadku miała ponad dwa promile alkoholu we krwi. 49-latka nie przyczyniła się do katastrofy, więc zostanie jej postawiony jedynie zarzut wykonywania obowiązków pod wpływem alkoholu. Może za to trafić do więzienia na pięć lat. Karol Trzoński zapowiedział również, że kobieta zostanie zwolniona dyscyplinarnie. Na kolei pracowała od 30 lat.

Do zderzenia doszło przed godz. 22 w pobliżu stacji Katowice-Ligota. W tył pociągu do Bielska-Białej uderzył Intercity. Policja ustaliła, że powodem wypadku był błąd ludzki. Kierujący ruchem nie powinni byli wpuszczać Intercity na tor, na którym stał już inny pociąg.