Od 23 czerwca armia tylko dla tych, którzy chcą w niej służyć. Przez trzy dni z wojska będą odchodzić żołnierze z ostatniego przymusowego poboru, mimo że nie odsłużyli jeszcze dziewięciu miesięcy. Możliwość szybszego wyrwania się z koszar daje majowe rozporządzenie ministra obrony.

Te przepisy skróciły czas służby dla młodych ludzi wcielonych w ostatnim poborze w grudniu zeszłego roku. Nie ma jednak przymusu. Pozostanie do końca terminu, a więc do sierpnia, zadeklarowało 3800 żołnierzy. Trudno się dziwić. Jeśli wyszliby z armii wcześniej, a nie znaleźliby pracy, nie mieliby prawa do zasiłku, bo przysługuje on jedynie po odbyciu dziewięciomiesięcznej służby. Wiadomo też, że część z nich będzie chciała związać swą przyszłość z wojskiem.

Ci natomiast, którzy mają inne plany, już ostatni raz urządzają nam pokaz radości rozstania z przymusowym wcieleniem. Do historii przechodzą właśnie sceny, w których grupki nietrzeźwych młodzianów błąkają się po miastach w kolorowych chustach, śpiewając nieśmiertelny, jak się wydawało, hit rezerwistów o tym, jak to pobudka zagrała o wpół do szóstej i niejedna panna płakała, że rezerwa szła do cywila.

Kolorowe, głośne grupy z chustami na plecach znają niemal wszyscy. Na katowickim dworcu PKP nasz reporter Piotr Glinkowski pytał, jak tam wspominają rezerwistów.

Reporter RMF FM Krzysztof Zasada rozmawiał natomiast z szeregowym Łukaszem Zającem - jednym z tych, który będzie mógł opuścić wojsko przed czasem. Nauczyłem się, jak posługiwać się bronią, czujnie strzec posterunku na wartach, kondycję sobie poprawiłem, przede wszystkim w wojsku stałem się bardziej dorosły - mówił żołnierz.

Nasz krakowski reporter Maciej Grzyb spotkał natomiast rezerwistów, którzy tradycyjnie koniec służby świętowali pod pomnikiem Adama Mickiewicza na Rynku Głównym: