Są zarzuty dla 25-letniego kierowcy autobusu miejskiego, który we wtorek spowodował wypadek na warszawskich Bielanach. Prokuratura złożyła również do sądu wniosek o aresztowanie mężczyzny.

25-latek usłyszał zarzut sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym, za co grozi nawet 8 lat więzienia, oraz zarzut posiadania narkotyków. W jego domu znaleziono bowiem niewielką ilość amfetaminy. Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada: chodzi o 1,3 grama.

Wniosek o tymczasowy areszt dla 25-latka śledczy uzasadniają obawą matactwa i grożącą mężczyźnie wysoką karą.

Nie prowadził pod wpływem narkotyków. Amfetaminę zażył kilka dni wcześniej

Przypomnijmy, we wtorek 7 lipca prowadzony przez 25-latka autobus na ul. Klaudyny na warszawskich Bielanach zderzył się z czterema autami. W efekcie wypadku do szpitala trafiła jedna osoba.

Jak dowiedział się Krzysztof Zasada, 25-latek nie prowadził pod wpływem narkotyków - co byłoby przestępstwem, ale po ich użyciu, co prokuratura zakwalifikowała jako wykroczenie.

Chodzi o stężenie substancji psychoaktywnej w organizmie kierowcy, które było niewielkie: na tyle niskie, że trudno mówić, że mogło znacząco wpłynąć na jego zachowanie w trakcie jazdy.

Sam kierowca przyznał, że zażywał amfetaminę kilka dni wcześniej, 3 lipca. Prawdopodobnie to jej ślady wykryto w jego organizmie po wtorkowym wypadku.

"Opinia z zakresu badań toksykologicznych potwierdziła obecność substancji psychotropowej - pochodnej mefedronu - (...) w stężeniu wskazującym, że kierowca prowadził autobus po użyciu narkotyków, czym wyczerpał znamiona art. 87 § 1 Kodeksu wykroczeń" - poinformowała w odpowiedzi na pytania RMF FM prok. Mirosława Chyr, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Sąd nie zgodził się na tymczasowe aresztowanie kierowcy. Jak dowiedział się reporter RMF FM, sąd zastosował wobec kierowcy dozór policyjny. Mężczyzna musi się trzy razy w tygodniu zgłaszać do jednostki policji.