Osoba, która wygrała licytację nart Justyny Kowalczyk, nie chce za nie zapłacić. Jak tłumaczy, nie ma na to pieniędzy, a w aukcji wzięła udział, aby podbić cenę. Na zakończonej wczoraj licytacji narty osiągnęły sumę 51 tysięcy 100 złotych. Dochód miał zostać przekazany na rzecz podopiecznych Zachodniopomorskiego Hospicjum dla Dzieci w Szczecinie.

Bardzo cieszyliśmy się z tak dużej sumy. Planowaliśmy konkretne zakupy sprzętu rehabilitacyjnego dla naszych małych podopiecznych; teraz jesteśmy w szoku, załamani i rozgoryczeni - powiedziała Kinga Krzywicka z hospicjum. Wyjaśniła, że po zakończeniu aukcji próbowano skontaktować się ze zwycięzcą, by omówić szczegóły zakupu. Udało się to dopiero dzisiaj po południu.

Powiedział, że nie kupi nart, bo nie ma na to pieniędzy, a brał udział w licytacji, bo myślał, że zrobi dobry uczynek, podbijając cenę - powiedziała Krzywicka. Jej zdaniem, tego typu żarty, które przysporzyły zmartwień wielu osobom, powinny być napiętnowane. Co ja powiem teraz małemu Patrykowi, dla którego mieliśmy kupić wózek? Wczoraj był już u niego producent wózków i brał wymiary. Patryk tak bardzo się cieszył - mówiła kobieta.

Dodała, że zarząd hospicjum zastanawia się nad dalszymi krokami i w środę zdecyduje, czy wystąpi na drogę sądową. Pracownicy hospicjum są również w kontakcie z portalem aukcyjnym. Bierzemy pod uwagę zaproponowanie zakupu kolejnej osobie biorącej udział w aukcji. Oczywiście o ile portal nam to umożliwi - powiedziała Krzywicka.

Placówka opiekuje się 27 nieuleczalnie chorymi dziećmi z zachodniopomorskiego w ich domach.

W poniedziałek ruszyła kolejna aukcja na rzecz hospicjum - tym razem jest licytowany kask przekazany przez Adama Małysza z autografem skoczka.