Kilkadziesiąt osób chciało dopisać się do listy wyborców w jednym z okręgów wyborczych w Płocku. Urzędnicy magistratu zwrócili jednak uwagę na adresy kawalerek, w których miałoby mieszkać nawet 8 osób. Kontrola potwierdziła przypuszczenia – większość osób nie słyszała nawet nazwisk rzekomych współmieszkańców.

Wśród dopisujących się w Płocku wyborców jest też posłanka SLD Jolanta Szymanek-Deresz, która podała we wniosku nieistniejący adres. Posłanka mówiła urzędnikom, że to zwykła pomyłka. Dlaczego jednak wybrała ten okręg? Tego już nie wiadomo, bo jej telefon nie odpowiada.

Akcja dopisywania nazwisk wygląda na zorganizowaną, bo gdy wieść o kontroli urzędników się rozniosła, kolejni właściciele „przeciążonych” kawalerek reagowali już inaczej. Udowadniali, że mieszkają tu autentycznie, że jest ich tak dużo. Na nasze pytanie, gdzie śpią, odpowiadali, że śpią na materacach, fotelach - mówi Krystyna Kowalewska, sekretarz płockiego magistratu.

W jednym z mieszkań znaleziono ulotki jednego z kandydatów na radnego z komitetu, którego wiceprezesem jest poseł Samoobrony – ułatwi to pracę prokuraturze, do której sprawę już zgłoszono.