Wrocławska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmierci spadochroniarza na lotnisku w Mirosławicach (woj. dolnośląskie). Mężczyzna zginął 14 lipca, podczas pierwszego samodzielnego skoku.

Jak powiedziała prokurator Ewa Owsik, śledztwo ma na celu ustalenie dokładnych okoliczności i przyczyn wypadku. Badamy też, czy za wypadek ponoszą odpowiedzialność jakieś osoby, czy doszło do zaniedbań. Jeżeli okaże się, że ktoś zawinił, oczywiście postawione zostaną odpowiednie zarzuty, ale na razie takich ustaleń jeszcze nie ma - stwierdziła.

Prokuratura zwróciła się o wydanie opinii do biegłego, który całościowo ocenić ma okoliczności wypadku, w tym. m.in. przygotowanie sprzętu i warunki, w jakich oddany był skok. Jak dodała Owsik, ze wstępnych ustaleń wynika, że mężczyzna mógł już samodzielnie oddawać skoki.

Do zdarzenia doszło 14 lipca około południa. 35-letni policjant, który prywatnie zapisał się na kurs, w sobotę miał oddać pierwszy skok. Jak powiedział Paweł Petrykowski z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu, funkcjonariusz, który zginął, pracował w Komendzie Miejskiej Policji we Wrocławiu, a prywatnie od dawna interesował się skokami spadochronowymi.