Decyzja Ministerstwa Infrastruktury zatrzymała plany Wrocławia na budowę obiektów wokół stadionu na Euro 2012. Chodzi o leżącą nieopodal placu budowy działkę należącą do rodziny Krzywdów. Według planów, na jej terenie miał powstać parking dla autobusów z kibicami. Miasto chciało też w tym miejscu poszerzyć ciasną drogę dojazdową do areny.

Problem stanowiły pieniądze - właściciele działki chcieli za nią niemal dwa razy więcej od tego co proponowało miasto. Nie udało się też wywłaszczenie na podstawie wyroku Sądu Administracyjnego. Ministerstwo Infrastruktury zapowiedziało już, że jutro wystąpi o jego kasację.

Do pięciu razy sztuka

Starania o przejęcie działki należącej do rodziny Krzywdów trwają od początku 2008 r. Miastu nie udało się odkupić terenów, bo właściciele zażądali za niego 7,5 milionów. Rzeczoznawcy wynajęci przez magistrat wycenili go na 3,6 mln złotych.

Fiaskiem zakończyła się także próba przejęcia ziemi na podstawie tzw. specustawy o Euro, która umożliwiała wywłaszczenie z terenów niezbędnych do powstania obiektów na mistrzostwa piłkarskie. W trakcie realizacji planu właścicielka terenu niespodziewanie przepisała go na swojego syna. Wojewoda, który miał właśnie podpisać zgodę na przejęcie działki należącej do Danuty Krzywdy wstrzymał się z wydaniem decyzji. Sprawa znowu utknęła a dokładnie wróciła do punktu wyjścia.

Urzędnicy miejscy próbowali jeszcze szukać poparcia w Ministerstwie Infrastruktury, ale tam podzielono zdanie wojewody dolnośląskiego. Ostatecznie sprawa trafiła do sądu administracyjnego. Jednocześnie magistrat spróbował jeszcze raz dogadać się z Krzywdami za pośrednictwem mediatora, który miał doprowadzić do ustalenia jednej wyceny gruntu, która satysfakcjonowałaby obie strony. Bezskutecznie.

Na początku tego roku pojawiła się jednak nadzieja na pomyślny dla miasta obrót spraw - Sąd Administracyjny w Warszawie przyznał rację urzędnikom, twierdząc że mieli oni prawo wywłaszczyć Krzywdów z ich ziemi. Wyrok jednak nie był prawomocny, a ministerstwo już zapowiedziało złożenie wniosku o jego kasację. Na rozstrzygnięcie w najlepszym wypadku trzeba będzie czekać kilka miesięcy.

Wersja awaryjna

To nie jest porażka miasta, ale prawa, które stworzono, aby ułatwić przygotowanie miast do Euro w 2012 r. - mówi szef wrocławskiego Biura ds. Euro Michał Janicki, i jak dodaje - nie rezygnujemy ze starań o przejęcie tych terenów, ale nie możemy dłużej czekać. Zaczęliśmy realizować wersję awaryjną. Co to oznacza? Plany budowy infrastruktury wokół stadionu zmniejszą się o sporne grunty.

Nie powstanie pętla i przystanek autobusowy, nie ma także szans na poszerzenie ul. Pilczyckiej - To nie będzie miało żadnego wpływu na organizację mistrzostw - zapewnia Janicki - ale na pewno oznacza to utrudnienia dla mieszkańców, bo droga na wąskim odcinku będzie się często korkować. Według planów, jeżeli tylko miastu uda się w końcu przejąć teren Krzywdów, przystanek i pętla zostaną po prostu dobudowane.

Ale co z wizerunkiem?

Wskutek sporu miasta z Krzywdami najbardziej pokrzywdzony będzie wizerunek areny sportowej. Jeżeli do czasu mistrzostw nie uda się wywłaszczenie, a co za tym idzie zburzenie istniejących na działce zabudowań, za dwa lata kibiców piłkarskich jadących na mecz od strony przywita przaśny obrazek starej pieczarkarni i komina na tle panoramy nowoczesnego obiektu.

Nie najlepiej będzie to świadczyć o Wrocławiu jako o współgospodarzu, który miał przygotować miasto na międzynarodową imprezę. Chociaż i tak będzie to atrakcyjniejszy widok od tego, który będą mogli zobaczyć kierowcy jadący obwodnicą miejską. Z powodu nieporozumienia między miastem i Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad, podróżujący trasą biegnącą w pobliżu nowoczesnej areny sportowej, zasłonięci będą betonowymi ekranami dźwiękoszczelnymi. Oni nie zobaczą nawet komina, nie mówiąc już o pieczarkarni.