Połowa łódzkich szkół pozostała dzisiaj bez pracowników obsługi. Urlopy wzięły sekretarki, woźne, kucharki i konserwatorzy. Walczą, bo chcą zarabiać minimum 1100 złotych na rękę. Ich zdaniem, dotychczasowe pensje są głodowe.

Woźna ze Szkoły podstawowej nr 170 w Łodzi postanowiła za pośrednictwem reporterki RMF FM zwrócić się do premiera i opowiedzieć mu o trudnej sytuacji materialnej tej grupy zawodowej. Mamy bardzo małe zarobki, nie starcza nam na jakiekolwiek leczenie, nie starcza nam na opłacenie rachunków. Każda z nas dorabia gdzieś po pracy, ja pracuję w dwóch szkołach, aby jakoś móc przeżyć - tłumaczyła:

Według danych Związku Nauczycielstwa Polskiego, do pracy nie przyszło dziś około dwóch tysięcy pracowników obsługi. Do protestu przyłączyło się 200 szkół i przedszkoli.

Nasza dziennikarka postanowiła sprawdzić, jak radzi sobie szkoła bez pracowników niepedagogicznych. Odwiedziła podstawówkę nr 173 w Łodzi. Rozmawiała z jej dyrektor Bożeną Biniek, woźną i rodzicami uczniów: