Rowy melioracyjne wzdłuż oddanej kilka miesięcy temu do użytku krajowej "dziesiątki" to bubel - twierdzą mieszkańcy i władze gminy Steklin w Kujawsko-Pomorskiem. Woda spływająca rowem podtopiła tam kilka domów i miejscową szkołę.

Winowajcą okazał się jeden ze spływów, który zapchały niesione przez prąd odpadki. Teraz gmina i drogowcy toczą spór, kto ma zapłacić za poniesione straty. Z wodą przez cały dzień walczyli miejscowi strażacy, ale ich pompy okazały się za słabe. Mamy zniszczony park przed szkołą, ucierpiał wjazd z chodnikiem, do tego uszkodzony płot - wylicza Grzegorz Kozłowski, dyrektor Szkoły Podstawowej w Steklinie. To są wymierne koszty! - podkreśla.

Zdzisław Gawroński, wójt Czernikowa, pod które podlega Steklin, już zapowiedział, że wystąpi do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad o odszkodowanie. Jak twierdzi, system melioracji jest niewydolny, do tego odpływom brakuje kratek, które zatrzymywałyby niesione z prądem odpadki. Rury "osiemdziesiątki" wpadają do rur "trzydziestek". Wszystkie śmieci razem z nimi. Byłem tam nawet dzisiaj rano, znowu wyjęliśmy pięciolitrową butelkę. Nie ma żadnych kratek, na których odpadki mogłyby się zatrzymywać, a które przepuszczałyby wodę - mówi Gawroński.

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad twierdzi, że zapchany odpływ należał do gminy i to ona musi ponieść koszty zalania. Niewykluczone więc, że spór znajdzie swój finał w sądzie.