Wiem, komu może zależeć na tym, żeby mnie upodlić w oczach opinii publicznej - tak mec. Jan Widacki reaguje na informację o wezwaniu go do białostockiej prokuratury, która chce mu postawić zarzut nakłaniania do składania fałszywych zeznań.

Byłem pełnomocnikiem Jana Kulczyka przed komisją orlenowską; jestem pełnomocnikiem Jana Kulczyka w Prokuraturze Okręgowej w Częstochowie w sprawie, gdzie prokuratura nie postawiła jeszcze do tej pory zarzutu panu Giertychowi o nakłaniania do fałszywych zeznań -ale sprawa tego dotyczy. Pozwałem do sądu cywilnego o naruszenie dóbr osobistych pana Zbigniewa Wassermanna - wylicza w rozmowie z RMF profesor Widacki.

Po raz pierwszy jego nazwisko w kontekście manipulowania zeznaniami świadków pojawiło się w związku z działalnością komisji śledczej ds. Orlenu. Mecenas Widacki był wówczas pełnomocnikiem Jana Kulczyka. Miał rzekomo zaproponować obrońcy zeznającego przed komisją Marka Dochnala, by ten nie składał zeznań obciążających Kulczyka. W zamian prof. Widacki miał obiecać pomoc w uchyleniu aresztu Dochnalowi.

Prasa przypomina dziś inną historię, z początku lat 90. Wówczas wiceszef MSW pomagał założyć fundację Bezpieczna Służba, która miała pomagać policjantom. Tymczasem fundację, która miała czerpać zyski m.in. z gier losowych, założyły osoby związane z pruszkowskimi gangsterami. W skład rady fundacji weszły m.in. żona i siostra Jeremiasza Barańskiego ps. "Baranina", który wtedy był poszukiwany międzynarodowym listem gończym.

Mecenas Jan Widacki to jeden z bardziej znanych krakowskich adwokatów, reprezentował w sądzie m.in. Romana Kluskę. Jest kryminologiem, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 90. był ambasadorem Polski na Litwie i wiceszefem resortu spraw wewnętrznych.