Brakuje chętnych do pracy w obwodowych komisjach wyborczych w Trójmieście. W każdej musi pracować do siedmiu do dziesięciu osób. Nie jest to raczej niechęć do polityki. Chodzi o pieniądze.

Za kilkanaście godzin nudnej pracy można dostać 135 złotych; przewodniczący 165. Jak przyznaje w rozmowie z RMF FM Anna Beksińska z Urzędu Miasta, obsadzenie 215 komisji minimum siedmioma osobami nie było łatwe. Stworzono także listę rezerwową, na którą można się jeszcze zapisywać. Chętnych jednak nie ma.