Przed Sądem Wojskowym w Warszawie toczy się proces generałów, dotyczący katastrofy samolotu "Iskra", do której doszło podczas obchodów Święta Niepodległości 11 listopada 1998 roku.

Wojskowym zasiadającym na ławie oskarżonych postawiono zarzut nieumyślnego spowodowania katastrofy "Iskry", w której zginęło dwóch doświadczonych pilotów oraz spowodowanie groźby katastrofy dwóch samolotów SU-22.

Najwyższy rangą z oskarżonych generał Walentynowicz zarzucił świadkowi generałowi Franciszkowi Dziokowi, że to on jako dowódca Wojsk Lotniczych dowodził w tym dniu paradą lotniczą. Były dowódca Wojsk Lotniczych generał Dziok zeznał z kolei, że decyzję o lotach podejmował w owym feralnym dniu jego były zastępca i oskarżony w procesie - czyli generał Mieczysław Walentynowicz. Sam oskarżony zrzucił natomiast odpowiedzialność na swego byłego przełożonego: "Nie miałem w ogóle żadnego środka łączności, no więc byłem jako dowódca rodzaju sił zbrojnych biorący udział w uroczystościach w uroczystościach organizowanych przez kancelarię prezydenta i trudno, żebym nie znając nic dowodził wojskami". Komu sąd da wiarę pewnie nie dowiemy się zbyt szybko. Proces bowiem potrwa jeszcze długo.

Posłuchaj także relacji warszawskiego reportera RMF FM Ryszarda Cebuli:

15:20