Żenujące marnotrawstwo - tak opozycyjni radni w Szczecinie mówią o lipcowych "Dniach Morza”. Ta sztandarowa impreza miasta jest przedmiotem ożywionej dyskusji tamtejszych rajców, a to ze względu na to, że w grę wchodzi 230 tys. zł z miejskiego budżetu.

Szczecińskim radnym dyskutującym nad zbliżającymi się „Dniami Morza” ciśnienie podnosi... trunek z pianką.

Opozycyjna radna Małgorzata Jacyna-Widz zarzuca miejskim radnym organizowanie miernej imprezy, której główną atrakcją są budki z piwem. Jej zdaniem organizacją tak wielkiego przedsięwzięcia - i to w dodatku za pieniądze z budżetu miasta - powinni zająć się profesjonaliści i wypromować ją inaczej niż dotychczas. Nie na zasadzie potwornej ilości lejącego się piwa i kilku gorszych czy lepszych koncertów muzycznych - mówi Jacyna-Widz.

Izabela Puławska, rzecznik prezydenta Szczecina, w odpowiedzi na ataki radnej twierdzi, że piwo nie jest znakiem rozpoznawczym „Dni Morza”. To wszystko zależy od kultury, mentalności mieszkańców - argumentuje.

To jednak nie zmienia faktu, że na tegorocznych „Dniach Morza” nie pojawi się żadna gwiazda muzyki.

12:30