Jugosłowiańska opozycja zwiera szyki. W stolicy Czarnogóry spotkali się przedstawiciele 15 serbskich ugrupowań opozycyjnych i czarnogórskich władz, nieprzychylnych Slobodanowi Miloszewiciowi.

Przeciwnicy reżimu w Belgradzie chcieli uzgodnić strategię przed wrześniowymi wyborami prezydenckimi i parlamentarnymi. Serbowie liczyli na to, że uda im się przekonać władze w Podgoricy, by nie bojkotowały głosowania. Na nic zdały się argumenty, że w przypadku bojkotu, 50 miejsc przynależnych Czarnogórze w federalnym parlamencie, przypadnie zwolennikom Slobodana Miloszewicia.

Gospodarze pozostali niewzruszeni. Premier Czarnogóry, Filip Vojanowić poinformował, że o utrzymaniu bojkotu - już wczoraj poinformowana amerykańską sekretarz stanu Madeleine Albright, prezydent Milo Djukanovic. Władze w Podgoricy, które krytykują Belgrad za dyktatorskie metody rządzenia, zapewniły jednak serbskich opozycjonistów, że będą im pomagać w przygotowaniach do wyborów.

Co ciekawe, co do udziału w głosowaniu, nie ma jednak zgody wewnątrz samej serbskiej opozycji. Tegoroczne wybory zamierza zbojkotować jej największa partia, Serbski Ruch Odnowy Vuka Draszkowicia.

15:37