Dziś specjaliści ze Słowacji mają usuwać awarię wyciągu narciarskiego w Istebnej w Beskidach. Pomogą też odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wyciąg się zepsuł. Wczoraj przez tę awarię około 150 osób utknęło 10 metrów nad ziemią. Wszystkich udało się ewakuować dopiero po dwóch godzinach.

Zepsuły się wszystkie napędy, także alternatywne, wykorzystywane przy ewakuacjach. Będziemy sprawdzać czy, i przez kogo, kolejka była skontrolowana przed oddaniem do użytku w tym sezonie:

Stok przed oddaniem do użytku musi formalnie odebrać i zaakceptować Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Taki obowiązek nakłada ustawa i rozporządzenie o bezpieczeństwie osób w górach.

Goprowcy z grupy beskidzkiej mówią jednak, że właściciele wyciągu w Istebnej nie uzgodnili z nimi warunków zabezpieczenia trasy. A to oznacza, że oddając go do użytku sporo ryzykowali.

Przepisy wyraźnie mówią, że przed każdym sezonem narciarskim na trasie zjazdowej musi pojawić się ratownik GOPR lub TOPR. To on ocenia, czy trasa jest bezpieczna, nie ma na niej pułapek dla narciarzy, czy są bezkolizyjne dojścia do wyciągu i parkingu. Ustala tez stopień trudności takiej trasy.

Wizyta ratownika kończy się dopuszczeniem trasy do użytkowania. Gdy nie ma takiego dokumentu mogą pojawić się problemy. Jeśli np. zdarzy się wypadek na stoku właścicielowi może zostać postawiony zarzut. GOPR lub TOPR mogą wystąpić także do samorządów o wstrzymanie eksploatacji wyciągu i trasy.