Jedyny bicz, dzięki któremu przesłuchiwani jeszcze od czasu do czasu coś istotnego mówią, to właśnie to, że patrzy na nich kilkaset tysięcy osób - mówi Gość RMF Jan Maria Rokita, poseł Platformy Obywatelskiej, członek sejmowej komisji śledczej. Jednocześnie zapewnił, że choć poważnie rozważał odejście z komisji, nadal będzie badał kulisy łapówkarskiej afery Rywina.

Tomasz Skory: Według słów marszałka Senatu Longina Pastusiaka za jednym zamachem zdyskredytował pan jego osobiście, jego ugrupowanie, SLD, urząd marszałka i Senat, który marszałek reprezentuje. Co pan ma na swoją obronę?

Jan Maria Rokita: Ja myślę, że świadkowie zeznający przed komisją opowiadają tyle różnych rzeczy, że zdołaliśmy się do tego przyzwyczaić i członkowie komisji nie są po to, aby bronić się przed dziwacznymi uwagami świadków, więc ja bronić się przed niczym nie będę.

Tomasz Skory: A tymczasem świadek Pastusiak stwierdził, że pańskie stwierdzenie, że 100 razy rozmawiał z Lwem Rywinem jest kłamliwe, nierzetelne i oparte na niesprawdzonych faktach. Pan na to, że brak reakcji przewodniczącego komisji na zarzut w gruncie rzeczy kryminalny, stawia pod znakiem zapytania sens dalszej pańskiej pracy w komisji. Poważnie zastanawiał się pan nad odejściem?

Jan Maria Rokita: Zastanawiam się, powiem szczerze, bo z jednej strony: świadkowie robią się coraz bardziej ludźmi atakującymi komisję, a po drugie: świadkowie coraz mniej odpowiadają na pytania. Przypadek pana Lecha Nikolskiego jest pod tym względem przypadkiem skrajnym. Ja chyba przez godzinę pytałem pana ministra Nikolskiego w ubiegłą sobotę, nie przypominam sobie, aby udało mi się dostać odpowiedź choćby na jedno pytanie. Trochę jestem zmartwiony, nie za bardzo wiem, co dalej z tym robić.

Tomasz Skory: Pytania stawiają nieliczni i może to dlatego świadkowie pozwalają sobie na tego rodzaju nonszalancje?

Jan Maria Rokita: Rzeczywiście, coraz mniej posłów stawia pytania i nie wiem dlaczego, ale nie mnie to oceniać. O ile na początku przesłuchań w komisji była taka dynamika zdarzeń, że każdy chciał zadać więcej pytań niż potrafił, każdy chciał pytać, o tyle teraz obserwujemy zjawisko takie, że posłowie pytają coraz mniej, jak gdyby znużyli się tym całym zjawiskiem, jak gdyby z góry przewidywali, że odpowiedzi nie będą dotyczyć istoty sprawy. Stoimy przed takim problemem, że przed ten organ sejmowy, który powołano do wyjaśnienia sprawy, przychodzą rozmaici przedstawiciele władzy i opowiadają rzeczy dziwaczne, nie mające żadnego związku ze sprawą. To jest pewien problem. Problem zdolności wyjaśnienia komisji całej tej sprawy.

Tomasz Skory: Pan pewnie zauważył, że dla coraz większej części obserwatorów prace komisji stają się ciekawe nie tyle ze względu na wyjaśniania zagadki afery Rywina, a ze względu na coraz bardziej właśnie – czasami wręcz absurdalne – zachowania członków komisji. Czy jest jakiś sposób na przywrócenie autorytetu całej komisji.

Jan Maria Rokita: No Bogu dzięki, te badania opinii publicznej pokazują, że mimo wszystko, znaczna część Polaków jeszcze komisji ufa, że ufa bardziej niż innym uczestnikom tego sporu o aferę Rywina, czyli nadzieja na wyjaśnienie sprawy cały czas się w głowach Polaków kołacze. Ale zgadzam się z panem co do istoty rzeczy. W moim przekonaniu, o ile na początku były wielkie nadzieje na odsłonięcie większej części prawdy, o tyle teraz one maleją. Wygląda na to, że będziemy zmuszeni formułować raport w oparciu o dość prawdopodobne hipotezy, natomiast nie będzie to stricte raport dowodowy.

Tomasz Skory: Badano plany architektoniczne budynku Agory ze szczególnym uwzględnieniem - jak pamiętamy – ciągów komunikacyjnych i podłączeń kanalizacyjnych. Badano felietony przewodniczącego Tomasza Nałęcza, kondycję psychiczną Piotra Niemczyckiego, ilość zarejestrowanych na świadka telefonów stacjonarnych, komórkowych. Część członków komisji określa stanowczo, kto nie powinien przed komisją zeznawać, niż kto powinien. Czy nie wydaje się panu, że to, co miało być siłą komisji - jawność jej działań, nie staje się przypadkiem jej główną słabością?

Jan Maria Rokita: Nie, bo gdyby komisja działała tajnie, to już w ogóle te przesłuchania byłyby niepoważne. W moim przekonaniu jedyny bicz, który wisi nad przesłuchiwanymi i dzięki któremu jeszcze od czasu do czasu coś istotnego mówią, to właśnie to, że patrzy na nich kilkaset tysięcy, a na początku milionów, osób. Gdyby tego bicza nie było, czy też miecza Damoklesa, to już w ogóle niczego byśmy się nie dowiedzieli.

Tomasz Skory: Żenująca sytuacja, pośmiewisko, komedia pomyłek i nieporozumień, coś między komisją McCarthy’ego a kabaretem – to są cytaty tylko z sobotniego posiedzenia i tylko z oświadczeń samej komisji. Czy nie wydaje się panu, że to może być wskazówka dla widzów, dla obserwatorów jak te obrady można by traktować. Takie dystansowanie się od treści posiedzenia?

Jan Maria Rokita: Pierwsza rzecz: komisja jest częścią tego parlamentu, nie ma co udawać - komisja odzwierciedla poziom i stosunki panujące w tym parlamencie. Chory parlament nie może zrodzić zupełnie zdrowej komisji. Z tego zdawaliśmy sobie sprawę od samego początku. To nie jest zaskoczenie. Druga rzecz. Ja te wszystkie histeryczne oświadczenia o komisji McCarthy’ego, o kabarecie Oli Lipińskiej, o takich innych rzeczach traktuję jako propagandę, zmierzającą do tego, aby komisji odebrać ostateczne szanse wyjaśnienia czegokolwiek. Nie identyfikuję się z tymi tekstami, uważam je za szkodliwe i nieprawdziwe.

Tomasz Skory: Jeśli z prac tej - jak pan powiedział - niecałkiem zdrowej komisji powstanie raport, to w takiej atmosferze będzie on miał poważne znaczenie?

Jan Maria Rokita: Myślę, że mimo wszystko tak, dlatego że jakieś tezy, co do tego jak było i kto naszym zdaniem mówi prawdę, a kto ukrywa prawdę, te tezy staną się przedmiotem publicznej debaty. Ja zakładam, że albo komisja dojdzie do wspólnego wniosku, a jak nie, to każdy z członków komisji będzie starał się przedstawić swoją wizję zdarzeń w oparciu o te dowody, które w trakcie posiedzeń zostały zgromadzone. Ja z pewnością nie oszukam tych wszystkich, którzy w mojej działalności położyli jakąś nadzieję, że prawda zostanie sformułowana. Ta część prawdy, która zostanie w toku posiedzeń ustalona, zostanie przeze mnie sformułowana w raporcie. To mogę podtrzymać, obiecać, zaręczyć honorem.

Tomasz Skory: Zatem w komisji pan zostanie?

Jan Maria Rokita: Tak.

Tomasz Skory: Dziękuję bardzo.