Od dwóch stron ratownicy prowadzący akcję po porannym wstrząsie w kopalni "Rydułtowy-Anna" próbują dotrzeć do zasypanego w zawalonym chodniku górnika. Dzięki nadajnikowi, który miał przy sobie mężczyzna, udało się go zlokalizować. Jak na razie, nie udało się nawiązać z nim kontaktu. W wyniku wstrząsu rannych zostało jeszcze czterech górników. Odwieziono ich już do szpitala. Ich życiu nic nie zagraża.

Nie wiadomo, jak długo potrwa akcja ratownicza. Może to być kilka godzin albo nawet kilka dni. Warunki pod ziemią są bardzo trudne, ale jak powiedział prezes Kompanii Węglowej Mirosław Kugiel, mogło być dużo gorzej: Górnik znajduje się około 7 metrów od ściany, w rejonie napędu przenośnika ścianowego, i jest to dobra wiadomość, ponieważ nie będzie konieczności prowadzenia zbyt długiej akcji. Kolejną dobrą wiadomością jest to, że w tym rejonie górnik na pewno ma dostęp do powietrza.

Wiadomo, że niektórzy górnicy z zagrożonego rejonu tuż po wstrząsie wycofali się o własnych siłach, a to może oznaczać, że nie są poważnie ranni. Ale to będzie wiadomo dopiero po specjalistycznych badaniach.

Do wstrząsu doszło 700 metrów pod ziemią. Zawał ma ok. 35 metrów długości.

Kopalnia "Rydułtowy-Anna" jest jedną z najbardziej narażonych na wstrząsy w polskim górnictwie węgla kamiennego. W 2006 r., po kilkukrotnych silnych wstrząsach, nadzór górniczy decydował o zamknięciu tam części ścian wydobywczych. Spowodowało to olbrzymie straty. "Rydułtowy-Anna" to jedna z największych kopalni w Kompanii Węglowej.