Przemysław Gosiewski traci funkcję szefa klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości. Oficjalnie PiS pogłoskom zaprzecza, ale jak dowiedział się reporter RMF FM Mariusz Piekarski, klamka już zapadła. Przemkowi się nazbierało - przyznają nieoficjalnie politycy Prawa i Sprawiedliwości.

Po pierwsze, Gosiewski zaliczył bełkotliwy występ w rozgłośni ojca Rydzyka. Po drugie, był ostatnią osobą, która powinna atakować Ludwika Dorna w sprawie alimentów. Gosiewski sam ma drugą żonę i też płaci alimenty, a na dodatek procesuje się o ich wysokość. A po trzecie, część posłów partii skarżyła się na arogancję przewodniczącego.

Mimo to, kiedy pojawiły się informacje o odsunięciu Gosiewskiego na boczny tor, w jego gabinecie natychmiast zebrał się sztab wiernych zwolenników. Przemysław Gosiewski był, jest i będzie przewodniczącym - przekonuje jedna z posłanek PiS:

Ale decyzja o losie przewodniczącego klubu już zapadła. Gosiewski miał zostać odsunięty na przyszłotygodniowym, wyjazdowym posiedzeniu klubu, ale celowo uprzedził ten ruch, sugerując własną decyzję.