Sąd zdecydował o nieprzyjęciu apelacji w sprawie inwigilacji prawicy, ponieważ została wniesiona po terminie - pisze "Gazeta Wyborcza". O inwigilowanie prawicy w latach 1991-97 oskarżony był emerytowany oficer UOP i SB Jan Lesiak.

Poszkodowanymi mieli być m.in. bracia Kaczyńscy i Jan Olszewski. W 2003 r. (za rządów SLD) postawiono Lesiakowi zarzut, ale w 2005 r. sąd zwrócił akta prokuraturze z żądaniem odtajnienia zarzutów. W zeszłym roku ABW zgodziło się na częściowe odtajnienie akt.

Wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie zapadł 15 lutego. Sąd uznał, że jeden dokument w szafie Lesiaka świadczy o tym, iż UOP podejmował bezprawne działania w celu rozbicia w 1993 r. Ruchu dla Rzeczypospolitej Jana Olszewskiego i osłabienia politycznego znaczenia Jarosława Kaczyńskiego. Ale umorzył postępowanie z powodu przedawnienia zarzutów, które zdaniem sądu nastąpiło w maju 2001 r.

Z ustaleń "GW" wynika, że 2 maja Prokuratura Okręgowa w Warszawie została zawiadomiona, że pisemne uzasadnienie wyroku jest już gotowe i można się z nim zapoznać w kancelarii tajnej sądu. Od daty doręczenia uzasadnienia mija 14 dni na złożenie apelacji. Jednak prokuratura apelację złożyła pięć dni po terminie, 21 maja. Dlatego prezes sądu zdecydował o jej nieprzyjęciu.

Prokuratura uważa, że sąd inaczej zinterpretował kwestię obliczania terminu złożenia apelacji i wniosła zażalenie do Sądu Apelacyjnego w Warszawie. O dalszych losach apelacji sąd zdecyduje 6 lipca.