Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie na jutro przełożył rozpoczęcie procesu pilota śmigłowca, który rozbił się w grudniu 2003, wioząc m.in. ówczesnego premiera Leszka Millera.

W sądzie nie pojawił się dziś Leszek Miller, który miał występować jako pokrzywdzony. Prokuratura wniosła o odroczenie rozpoczęcia sprawy. Sąd po naradzie zdecydował, że proces zacznie się jutro.

Ppłk Marek Miłosz jest oskarżony o umyślne spowodowanie niebezpieczeństwa powstania katastrofy oraz nieumyślne spowodowanie samej katastrofy. Grozi mu do 8 lat więzienia.

W grudniu 2003 r. śmigłowiec Mi-8 rozbił się po awarii obu silników w pobliżu Piaseczna pod Warszawą. Pilot zdołał wylądować w lesie, omijając pobliskie zabudowania. Załoga i pasażerowie roztrzaskanej maszyny zostali ranni.

Doświadczeni piloci podkreślali umiejętności i opanowanie Miłosza, ale komisja stwierdziła, że popełnił niezawiniony błąd, nie włączając instalacji przeciwoblodzeniowej. Na korzyść pilota komisja wskazała, że załoga nie miała danych meteorologicznych wskazujących na ryzyko oblodzenia.

Pilot wciąż odbywa loty w specjalnym pułku lotniczym, którego maszynami latają m.in. członkowie rządu.