Katowicki sąd zdecydował dzisiaj, że podejrzani o korupcję prezydent Świętochłowic Eugeniusz M. i sekretarz miasta Jolanta S.-K. pozostaną w areszcie. Sąd nie uwzględnił zażalenia obrony w tej sprawie. Podejrzanym grozi do ośmiu lat więzienia.

Eugeniusz M. i Jolanta S.-K. zostali zatrzymani przez funkcjonariuszy ABW. Do aresztu trafili 22 stycznia. Zdaniem bytomskiej prokuratury, żądali i brali łapówki - łącznie wręczono im prawie 100 tysięcy złotych. Urzędnicy nie przyznają się do winy, a ich obrońcy zaskarżyli decyzję o aresztowaniu.

Aresztując podejrzanych, bytomski sąd uznał, że istnieje uzasadniona obawa, iż mogliby oni utrudniać śledztwo, np. wpływając na zeznania świadków. Areszt zastosowano również z uwagi na duże prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanych zarzucanych im przestępstw.

Obrońca podejrzanych mecenas Marcin Nowak zapowiedział, że obrona wkrótce wystąpi do bytomskiej prokuratury o zmianę aresztu na inny środek zapobiegawczy. Być może będzie sytuacja taka, że nie będzie potrzeby proponowania żadnych środków i nie będzie takiej konieczności. Być może prokurator postanowi uchylić tymczasowe aresztowanie, jeśli uzna, że przeprowadził niezbędne czynności procesowe - dodał adwokat.

Rodzina aresztowanego prezydenta Świętochłowic jest przekonana, że sprawa ma charakter polityczny, a zarzuty wobec niego nie potwierdzą się. Według córki prezydenta, był on od dłuższego czasu nękany tajemniczymi telefonami i zastraszany. Kobieta zadeklarowała wpłatę 50 tysięcy złotych na konto fundacji walki z korupcją (miałaby wskazać ją prokuratura), jeżeli sąd orzeknie o bezwzględnej winie prezydenta.

Śledztwo, w ramach którego zatrzymano urzędników świętochłowickiego magistratu, prowadzone jest od listopada ubiegłego roku. ABW określa sprawę jako "rozwojową".