Przejście graniczne w Medyce pod znakiem nieustającego protestu "mrówek". Kilkanaście policyjnych radiowozów czuwa na drogach dojazdowych do granicy, policja zorganizowała blokady i kontrole, a na parkingach i przy bazarach pojawiły się patrole. Wszystko po to, by nie powtórzyła się sytuacja z wtorkowego wieczoru, kiedy funkcjonariusze musieli siłą zepchnąć protestujących z zablokowanej drogi dojazdowej do przejścia.

Na drogach dojazdowych w odległości 3 kilometrów od przejścia policjanci kontrolują wszystkie jadące w stronę granicy samochody. Nikogo jak dotąd nie zawrócono i nikogo nie zatrzymano. W jednym tylko przypadku kierowca wiózł puste butelki, co potraktowano jako niebezpieczne przedmioty. Kierowca zawrócił w stronę Przemyśla:

Tuż za bramką przejścia granicznego stoi kilku strażników, ubranych w kamizelki kuloodporne i hełmy. Po co takie zabezpieczenia? Reporter RMF FM Krzysztof Kot zapytał o to komendanta, który wyszedł do protestujących na przejściu "mrówek". Tutaj z zewnątrz lecą kamienie, deski, lecą różne inne rzeczy - tłumaczył komendant:

Rzecznik przemyskiej policji przyznał natomiast w rozmowie z naszym reporterem, że funkcjonariusze obawiają się najazdu chuliganów. Zatrzymani po wtorkowym ataku na policjantów okazali się pseudokibicami jednego z lokalnych klubów. Policja woli więc dmuchać na zimne i nie dopuścić do kolejnych starć.

Protestujący, którzy wciąż oblegają przejście graniczne, odbierają jednak działania funkcjonariuszy jako niepotrzebne podgrzewanie atmosfery. Przekonują, że nie chcą blokować przejścia ani walczyć z policją, a jedynie zarabiać na chleb. Na ich twarzach widać już zmęczenie protestem, ale i ogromną determinację. Będziemy stać bardzo długo, aż do skutku. Bo to chodzi o nasze rodziny, o nasze dzieci - mówili reporterowi RMF FM:

Ludzie są rozżaleni, bo rząd zabrał im jedyne źródło dochodu, nie dając w zamian nic. W kampanii wyborczej rząd obiecywał, że ściana wschodnia zostanie dofinansowana - przypominają:

„Mrówki” protestują przeciwko wprowadzeniu w życie nowych przepisów celnych, które zezwalają na wniesienie do naszego kraju jedynie dwóch paczek papierosów.

Bez "mrówek" zbankrutują

Z tego „mrowiska” w Medyce żyło kilka, barów, kantory, czy pobliski market. Wraz z ograniczeniami w ilości wnoszonych do Polski papierosów do dwóch paczek, nad wszystkimi zawisło widmo bankructwa. Mrówki nie krążą, nie mają pieniędzy i ich nie wydają. Coś się działo, ktoś przyszedł, zamówił herbatę, piwo. My się z tego utrzymujemy, ruch był na okrągło całą dobę, teraz nie ma nikogo - mówią zdesperowani mieszkańcy naszemu reporterowi: