Kilka tysięcy związkowców z całego kraju demonstrowało w Poznaniu w obronie miejsc pracy w Zakładach Cegielskiego. Wojewodzie wręczyli petycję wzywającą premiera Donalda Tuska do ratowania spółki. Wcześniej przed urzędem wojewódzkim manifestanci starli się z policją - w ruch poszły petardy i kamienie. Trzech policjantów zostało lekko rannych.

Nikt nie został zatrzymany. Funkcjonariusze jedynie wylegitymowali najbardziej agresywnych protestujących. W ustaleniu, kto zaatakował policjantów, ma pomóc zapis monitoringu miejskiego. Związkowcy za incydent oczywiście obwiniają policjantów.

Po południu przed urzędem wojewódzkim związkowcy podpalili opony i zaczęli wywoływać wojewodę. W tym samym czasie grupa stoczniowców z Gdańska zaczęła atakować kordon policji, blokując wejście do urzędu. Najpierw w ruch poszły jajka, potem petardy i kamienie. Kiedy wojewoda pojawił się za szklanymi drzwiami, stoczniowcy starli się z policją. Sytuacja wymknęła się spod kontroli:

Z zewnątrz wyglądało to naprawdę przerażająco. Szpaler policjantów gotowy w każdej chwili bronić bezpieczeństwa urzędników i garstka agresywnych mężczyzn. Większość manifestujących nie miała złych zamiarów.

Są pieniądze na odprawy

Pieniądze na odprawy dla zwalnianych pracowników Cegielskiego są zapewnione, a bieżące wypłaty regulowane - zapewnia wojewoda wielkopolski. Jeśli chodzi o odszkodowania, których domagają się pracownicy, to (…) po 1 listopada zgodnie z ustawą będą wypłacane - zapewnił w rozmowie z reporterami RMF FM Piotr Florek. Zresztą wojewoda o sytuacji w Cegielskim chciał dziś rozmawiać ze związkowcami, ale ci nie skorzystali z zaproszenia.

Zaczęło się spokojnie

Protest rozpoczął się pokojowo. Na miejsce zbiórki przyjechały cztery autokary ze stoczniowcami z Pomorza. Wszyscy mieli niebieskie kaski i kamizelki z napisem "Solidarność". Przygotowali transparenty. Robotnicy symbolicznie przeszli przez bramę i złożyli kwiaty pod pomnikiem czerwca ’56 roku. Później wyruszyli pod Urząd Wojewódzki legendarną trasą. Cegielski w Poznaniu to taki sam pomnik wolności jak stocznia w Gdańsku czy Nowa Huta w Krakowie. Posłuchaj relacji Piotra Świątkowskiego:

O co chodziło w proteście? Związkowcy nie chcą więcej zwolnień grupowych. W tym roku pracę w Zakładach Cegielskiego straciło około pół tysiąca osób. A ci, którzy są jeszcze w zakładzie, mogą nie mieć od 1 stycznia co robić. Nie ma zamówień na żaden nowy silnik okrętowy. Protestujący chcą też dymisji rządu, bowiem to właśnie gabinet Donalda Tuska odpowiada - ich zdaniem - za upadek stoczni, który doprowadził do kłopotów Cegielskiego.

Pomysł na funkcjonowanie fabryki mają jej władze - to wielkie konstrukcje do spawania. Zamówienia podobno są, ale szczegółów prezes nie zdradza. Chętnie mówi za to o kryzysie w branży stoczniowej. Racji obydwu stron wysłuchali nasi poznańscy reporterzy - Agnieszka Bylica i Piotr Świątkowski. Posłuchaj relacji: