Prawo i Sprawiedliwość chce zjeść ciastko i mieć ciastko. Ugrupowanie domaga się zmian w projekcie ustawy o ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, który wynegocjował rząd Jarosława Kaczyńskiego i prezydent Lech Kaczyński.

PiS nie może kwestionować Traktatu Lizbońskiego, który Lech Kaczyński nazwał „wielkim sukcesem”. Puszcza jednak oko do antyeuropejskiego elektoratu spod znaku ojca Rydzyka. Nie kryje tego Jarosław Kaczyński. Istnieje licząca się, bo są to jednak miliony ludzi, mniejszość, która Traktat Lizboński kontestuje - stwierdził lider ugrupowania.

Dlatego też jednozdaniową ustawę, która głosi, że Sejm upoważnia prezydenta do ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego, PiS chce obudować dwustronicową preambułą. Mają się w niej znaleźć zapisy o nadrzędności polskiej konstytucji nad prawem Unii Europejskiej; o tym, że z UE można wystąpić, a także o tym, że Traktatu bez naszej zgody nie można zmienić.

Prawo i Sprawiedliwość nie stawia jednak tej sprawy na ostrzu noża i nie grozi, że ustawy nie poprze bez preambuły. Ugrupowanie wie bowiem dobrze, że ostatecznie stanie przed wyborem: antyeuropejski elektorat czy sukces premiera Kaczyńskiego.