Prezydent George W. Bush rozmawiał wczoraj w Goeteborgu z przywódcami krajów Piętnastki o sprawach drażliwych dla kontaktów amerykańsko - europejskich. Przy tej okazji nie uniknął też tematów dotyczących własnego podwórka.

Zapowiedział, że US NAVY zaprzestanie ćwiczeń na należącej do Puerto Rico wyspie Vieques w związku z protestami jej mieszkańców. Część wyspy jest poligonem używanym od 1941 roku. Jednak po tym, jak w 1999 roku pocisk zabił cywilnego strażnika protesty przybrały na sile. To niespodziewane oświadczenie prezydenta w USA przyjęto z mieszanymi uczuciami. Mieszkańcy wyspy domagają się zaprzestania ćwiczeń od razu, nie w połowie 2003 roku, jak zapowiada Bush. Marynarka wojenna twierdzi, że ten poligon ma dla niej nadal wielkie znaczenie, gdyż na Atlantyku nie ma takiego portu gdzie zapewniono by odpowiednie warunki ćwiczeń i tym samym utrzymanie właściwego poziomu gotowości bojowej. Prezydent Bush chwalił marynarkę za decyzję, której ta jeszcze nie podjęła. Jakby tego jeszcze było mało, niezadowoleni z takiego obrotu sprawy są również konserwatywni przedstawiciele Kongresu, którzy nie tylko czują się pominięci w całej tej sprawie, ale wyrażają opinię, że dobro sił zbrojnych zostało w tym wypadku złożone na ołtarzu polityki, a Biały Dom ustępuje pod naporem latynoskich polityków. Sprawa nie wyjaśni się zapewne przed powrotem Busha do kraju. Posłuchaj relacji korespondenta sieci RMF FM Grzegorza Jasińskiego:

00:15