Amerykański prezydent George Bush kontynuuje swoją podróż po Europie. Dziś zawita w Niemczech, gdzie na jego przyjęcie przygotowuje się Frankfurt nad Menem, a także Moguncja. Spokojne zazwyczaj miasto zamarło.

To wynik wprowadzenia surowych środków bezpieczeństwa. Moguncja przypomina oblężoną twierdzę lub polskie miasta z czasu stanu wojennego. Na ulice wyjechały wozy pancerne, wszędzie można spotkać policję i wojsko. Z centrum miasta usunięto wszystkie pojazdy, zaspawano studzienki kanalizacyjne, nie działa także komunikacja miejska. Każdy, kto chce przejść przez wyludnione ulice, jest legitymowany.

Paraliż obejmie także okolice Moguncji. Zamknięta będzie większość dróg w regionie, na okolicznych autostradach spodziewane są wielkie korki. Wszystkim przejeżdżającym tranzytem przez okolice Moguncji policja radzi omijać miasto szerokim łukiem.

Wstrzymano nawet żeglugę na Renie, co wiąże się ze stratami rzędu pół miliona euro dla tamtejszych armatorów. Prace przerwały także zakłady Opla. Na kilkadziesiąt minut wstrzymany będzie ruch na lotnisku we Frankfurcie nad Menem.

Choć miasto odwiedzali już wielcy tego świata, jak prezydenci Clinton, Reagan, Gorbaczow czy Chirac, a także papież, tak szeroko zakrojonej akcji jeszcze tam nie widziano.