Minister edukacji Roman Giertych będzie się musiał wytłumaczyć premierowi ze zmian w kanonie lektur szkolnych. Na tym jednak się skończy, bo największą karą dla Giertycha może być jedynie reprymenda.

Premier jest dość konserwatywny w swoich ocenach. Nie jest na pewno za rewolucją w kanonie lektur – mówi rzecznik rządu Jan Dziedziczak. Nie zmienia to faktu, że ani premierowskie upomnienia, ani nawet recydywa w ich kolekcjonowaniu nie pociągają za sobą żadnych konsekwencji.

Najlepiej wie to właśnie Roman Giertych. Po pierwszej poważnej reprymendzie za amnestię maturalną zarówno wicepremier, jak i jego amnestyjne dzieło mieli się świetnie, bo premier powiedział, co miał powiedzieć, a wicepremier zrobił to, co zaplanował.

Podobnie było z Andrzejem Lepperem po jego personalnych dokonaniach w KRUS. Jarosław Kaczyński zarządził nawet kontrolę w tej instytucji. Zarządził i tyle, a Samoobrona potem już nie niepokojona dokończyła dzieła obsady stanowisk.

Na dywaniku swego czasu wylądował również Jacek Kurski po słynnej wypowiedzi, że działacze i sympatycy PiS powinni otrzymywać stanowiska w urzędach i przedsiębiorstwach państwowych. Premier grzmiał, że całkowicie nie respektuje takiego sposobu uprawiania polityki. Parę miesięcy później marzenie Kurskiego spełniło się, a stanowiska w radach nadzorczych otrzymał nawet były pisowski wojewoda mazowiecki, któremu policja postawiła zarzut matactwa i próby wyłudzenia.