Eksplozja biegnącego dnem Bałtyku gazociągu Nord Stream nie spowodowała skażenia zagrażającego bezpieczeństwu ludzi i środowiska. Jak dowiedział się reporter RMF FM, takie wnioski można wysnuć z opinii zamówionych w śledztwie prowadzonym przez pomorski wydział Prokuratury Krajowej. Chodzi o incydent z września 2022 roku.
Eksperci z Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie otrzymali do analizy próbki wody z okolic wybuchu gazociągu, a także zawiesiny z dna morskiego, która powstała po eksplozji. Chodziło o stwierdzenie lub wykluczenie, czy w tych próbkach są bojowe środki trujące i materiały wybuchowe.
Biegli nie znaleźli żadnych pozostałości broni chemicznej, która od II wojny światowej zalega w wielu miejscach Bałtyku. W trzech próbkach stwierdzili natomiast śladowe ilości trotylu.
Prowadzący śledztwo prokuratorzy zwrócili się także do Danii i Szwecji o ustalenia z ich postępowań. Wystąpili też o pomoc prawną do wielu państw, między innymi Bułgarii, Rumunii, Słowacji, Austrii, Francji, czy Wielkiej Brytanii.
Do tej pory w polskim śledztwie przesłuchano kilkanaście osób.
Do zniszczenia Nord Streamu doszło 26 września 2022 roku. 3 z 4 nitek Nord Stream 1 i Nord Stream 2 zostały wysadzone na głębokości 80 metrów.
Gazociągami nie płynął w tym czasie do Niemiec rosyjski gaz, bo jego dostawy Nord Stream 1 zostały przez Rosję wstrzymane po wybuchu wojny w Ukrainie, a Nord Stream 2 nie został wtedy jeszcze oddany do użytku.
Niemieccy śledczy podejrzewają, że za wysadzeniem rurociągu stoją Ukraińcy. Według śledztwa "Wall Street Journal" za sabotaż były odpowiedzialne ukraińskie służby specjalne, wspierane przez władze Polski.
Plan miał być początkowo zatwierdzony przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, ale gdy o sprawie dowiedziało się CIA, ukraiński polityk miał wstrzymać pozwolenie. Dowódca Zełenskiego - generał Walerij Załużny, który kierował operacją, mimo to kontynuował działania.
Według "WSJ" ukraińska operacja kosztowała około 300 tys. dolarów. Miał wziąć w niej udział mały wynajęty jacht z sześcioosobową załogą, w tym wyszkolonymi nurkami cywilnymi. Jednym z nich miała być kobieta, której obecność pomogła stworzyć iluzję, że była to grupa przyjaciół na przyjemnym rejsie.
"Wall Street Journal" rozmawiał z czterema wysokimi rangą ukraińskimi urzędnikami ds. obrony i bezpieczeństwa, którzy albo uczestniczyli w realizacji planu, albo mieli o nim bezpośrednią wiedzę. Stwierdzili oni, że "rurociągi były uzasadnionym celem w ukraińskiej wojnie obronnej przeciwko Rosji".
W połowie listopada b.r. w wodach Bałtyku uszkodzono także inny obiekt - kabel telekomunikacyjny łączący Helsinki w Finlandii z Rostockiem w Niemczech. Ustalono, że przecięcie znajduje się na głębokości ok. 50 m, na wschód od południowych brzegów Olandii, około 700 km od Helsinek, tj. mniej więcej w połowie długości przewodu.
Równocześnie doszło do przerwania drugiego kabla między Litwą a Szwecją. Organy w różnych krajach zaangażowane w dochodzenie zakładają, że kable zostały uszkodzone na skutek działania "siły zewnętrznej". W Helsinkach sprawa badana jest jako akt wandalizmu i działanie na rzecz zakłócenia telekomunikacji, w Sztokholmie zaś pod kątem możliwego sabotażu, a w Wilnie również jako akt terrorystyczny.
Premier Szwecji Ulf Kristersson poinformował we wtorek, że Szwecja jest w kontakcie z Chinami jak również załogą statku Yi Peng 3, który może mieć związek z uszkodzeniem kabli. Sztokholm chce, by jednostka wpłynęła na szwedzkie wody terytorialne. Od ubiegłego tygodnia masowiec znajduje się na wodach międzynarodowych w cieśninie Kattegat. Takie jest nasze zdecydowane życzenie, ale do tej pory nie otrzymaliśmy (od strony chińskiej) odpowiedzi - podkreślił Kristersson.
Załoga chińskiego statku jest podejrzana o przerwanie dwóch kabli telekomunikacyjnych na Morzu Bałtyckim. Jednostka jest pilnowana przez duńską marynarkę wojenną oraz szwedzką straż przybrzeżną.
Według Kristerssona szwedzkie władze chcą wyjaśnić, co wydarzyło się na dnie Bałtyku. Nie przesądzajmy o niczyjej winie - zaznaczył. Przeszukanie statku czy przesłuchanie marynarzy nie jest łatwe ze względu na status wód międzynarodowych. Fiński dziennik "Helsingin Sanomat" napisał, że oprócz jednostek marynarki wojennej i straży przybrzeżnej z Danii, Szwecji i Niemiec śledzących ruch chińskiego statku, w regionie pojawiła się także rosyjska korweta Merkury. Rosja także monitoruje sytuację, a obecność jej okrętu wojennego w cieśninie to "demonstracja siły" - ocenili komentatorzy.
Kabel telekomunikacyjny łączący Finlandię z Niemcami jest już naprawiany. Prace prowadzone są w szwedzkiej strefie ekonomicznej i mają potrwać do końca listopada. Naprawę kabla wykonuje jednostka z Francji należącą do Alcatel Submarine Networks. Na miejscu pracują także fińscy śledczy przy wsparciu jednostki straży granicznej - przekazano w komunikacie Centralnego Biura Policji Kryminalnej (KRP).