Dziś Izba Celna w Olsztynie próbowała sprzedać na aukcji kamienie szlachetne, pochodzące z nieudanego przemytu z Obwodu Kaliningradzkiego. Nikt się nie zgłosił, ale celnicy się nie zniechęcają. A choć dla nich samych takie kamienie to niecodzienne znalezisko, to - jak mówią - na granicy można spotkać wiele niecodziennych rzeczy.

Codzienność na polsko-rosyjskiej granicy to papierosy - próbuje je przewieźć prawie każdy jadący przez przejście graniczne w Bezledach. Ale co jakiś czas trafiają się przemyty dużo bardziej niezwykłe. Na pierwszym miejscu celnicy wymieniają bursztyny - przemytnicy próbują wwozić je do Polski. W ubiegłym roku zatrzymano pół tony tych kamieni. Z kolei do Kaliningradu jadą zabytki z okresu II wojny światowej, raz nawet trafił się francuski ołtarzyk pochodzący prawdopodobnie z XII wieku.

Osobną sprawą są próby przewozu zwierząt - i żywych, i martwych - często należących do gatunków chronionych, których nie można przewozić przez granicę bez odpowiednych zezwoleń. W ubiegłym roku celnicy zarekwirowali m.in. kły kaszalota.

W Bezledach podczas jednej z kontroli po całym przejściu rozeszły się zaś żółwie, przewożone do Rosji. Oczywiście bez dokumentów. Również bez dokumentów jechał... hipopotam. Ale w tym przypadku okazało się, że zwierzę jedzie całkowicie legalnie do ogrodu zoologicznego - na granicy spędziło jednak cały dzień, bo musiało zaczekać na dostarczenie odpowiednich papierów.