Kancelarie premiera, prezydenta, BBN i inne urzędy są odcięte od części raportów ambasad - twierdzi "Rzeczpospolita". Według gazety, Ministerstwo Spraw Zagranicznych od kilku miesięcy nie przekazuje poza resort zaszyfrowanych depesz otrzymywanych od ambasadorów.

Chodzi o szyfrogramy, w których ambasadorowie przekazują poufne oceny sytuacji w kraju swego urzędowania i relacje ze spotkań ze znaczącymi jego przedstawicielami. Przeważnie mają one klauzulę „poufne”.

Do tej pory otrzymywali je, poza niektórymi urzędnikami w MSZ, pracownicy wybranych instytucji, m.in. Kancelarii Premiera, Kancelarii Prezydenta, Biura Bezpieczeństwa Narodowego, szefa Sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych, wiceministrów odpowiedzialnych w resortach za daną sferę. Wystarczyło, by pojawiło się w nich słowo klucz, np. bezpieczeństwo energetyczne, a trafiały do odpowiednich instytucji niejako z automatu.

Efekt tego jest taki, że np. prezydent może otrzymać szyfrogram dotyczący przygotowań jego wizyty na Litwie, ale już nie ten, w którym polski ambasador opisze obecną sytuację polityczną w tym kraju.

Dlaczego MSZ podjął taką decyzję? Ministerstwo wyjaśnia, że szyfrogramy są jedynie materiałem sygnalnym, prezentującym cząstkową wiedzę placówek, nie zawsze zgodną ze stanowiskiem centrali. Wychodząc z tego założenia w ministerstwie postanowiono częściej niż dotychczas przetwarzać szyfrogramy w opracowane notatki.

To dowód, że minister Sikorski nie ufa ambasadorom RP - komentuje poseł PiS Karol Karski, były wiceminister spraw zagranicznych. Jego zdaniem decyzja MSZ skutkuje odcięciem części instytucji od informacji. Potwierdza to szef BBN Aleksander Szczygło.