Rejestracja kobiet w ciąży to pomysł Ministerstwa Zdrowia na ukrócenie podziemia aborcyjnego. Każdego roku w Polsce dokonuje się nawet 150 tysięcy nielegalnych zabiegów. Specjalny departament matki i dziecka – jak dowiedziała się reporterka RMF FM – miałby porównywać liczbę ciężarnych z liczbą urodzeń.

Wszyscy lekarze, zarówno przyjmujący w prywatnych jak i publicznych gabinetach, dostaną od ministerstwa wytyczne, zgodnie z którymi po stwierdzeniu ciąży u kobiet, będą mieli obowiązek wpisywania tego do specjalnego rejestru. Potem będzie on porównywany z rejestrem urodzeń.

Każda taka kobieta zarejestrowana, że jest w ciąży, nie zginie nam przez te 9 miesięcy - tłumaczy minister Ewa Kopacz. Powinniśmy więc mieć potwierdzenie, że urodziła to dziecko - zaznacza.

Jeśli okaże się, że jakaś kobieta nie urodziła, lekarz będzie musiał ją odnaleźć. Problem w tym, że nie wiadomo, co w sytuacji jeśli jej nie zlokalizuje. Nie jest też jasne, jak z prowadzenia rejestru będą rozliczani lekarze.

Ponadto ministerstwo, żeby zachęcić przyszłe mamy do regularnych badań okresowych, zaproponuje im refundację niektórych badań, w tym na przykład USG. To także pozwoli na kontrolowanie ciąży i stwierdzenie, czy matka na pewno urodziła.

Pomysł idzie w dobrym kierunku – przyznaje prof. Bogdan Chazan krajowy konsultant do spraw ginekologii. Nie wiadomo tylko, czy po drodze gdzieś nie zboczy - dodaje.

Ministerstwo Zdrowia zamierza walczyć z podziemiem aborcyjnym. W resorcie powstanie specjalny departament matki i dziecka - dowiedziała się reporterka RMF FM Kamila Biedrzycka. Kluczową sprawą ma być rejestracja kobiet w ciąży.

Szczegóły programu są bowiem jeszcze opracowywane. Główna konstrukcja ma zostać jednak przedstawiona już na najbliższym posiedzeniu rządu. W akcję mają się włączyć również Ministerstwo Sprawiedliwości i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji.