Bronisław Komorowski zdystansował się od pomysłu Donalda Tuska. Szef rządu chce specjalnego traktowania rządowych projektów ustaw. Posłowie mieliby je w całości przyjmować albo w całości odrzucać, bez możliwości zgłaszania poprawek.

Komorowski przyznał, że Sejm nie może być sprowadzony do roli maszynki do głosowania, nawet jeśli premierowi wydaje się, że projekty rządu są doskonałe i bezbłędne, a często nie są. Konstytucja mówi wyraźnie, że to parlament uczestniczy w procesie tworzenia prawa, nie tylko poprzez głosowanie - zaznaczył.

Ciepłego słowa o pomyśle Tusk nie usłyszy też od koalicjantów z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Paradoksalnie szef rządu może liczyć na wsparcie Jarosława Kaczyńskiego. Pomysł ma pewne zalety. To nie jest tak, że metoda sama przez się była nie do przyjęcia - stwierdził były premier. Jak zaznaczył, poprawki do ustaw są często wynikiem nacisków i lobbingu. Kaczyński przyznał, że aby wprowadzić pomysł Tuska, trzeba by zmienić regulamin Sejmu, a z tym może być kłopot.