Tomasz Skory: Czy ten system kontroli wykorzystania środków przedakcesyjnych to jest coś co może „położyć” nasze członkostwo.

Marek Saryusz-Wolski: Nawet jeśli nie „położy” naszego członkostwa z Unii, to może wpłynąć na to, że nie będziemy mogli korzystać z wszystkich środków pomocowych, które Unia nam przyzna. To nie jest tak, że przyjdzie święty Mikołaj z Brukseli, zostawi na Placu Powstańców w NBP walizkę pieniędzy, a my będziemy ją dzielić jak chcemy. Musimy mieć system kontroli, procedury i kadry wyspecjalizowane w tym, żeby pisać projekty, a potem je rozliczać.

Tomasz Skory: Ile racji ma szef z Dyrekcji Generalnej do Spraw Poszerzenia Unii przewidując, że Polska nie wejdzie do Unii Europejskiej pierwszego stycznia 2004 roku, a pół roku później, a może dłużej?

Marek Saryusz-Wolski: Ile racji ma odpowiem za dwa lata. Natomiast swoje racje ma. Chciałbym jednak podkreślić, że to jest urzędnik średniego stopnia Komisji Europejskiej i on mówi o technicznych aspektach zakończenia negocjacji oraz procedury ratyfikacyjnej przez państwa Piętnastki. Nie mówi natomiast o jakiejkolwiek decyzji politycznej, której po prostu nie ma.

Tomasz Skory: Bez techniki rozstrzygania tego, nawet przemożna wola polityczna wystarczy?

Marek Saryusz-Wolski: Wola polityczna została określona w Traktacie Nicejskim w grudniu 2000 roku, gdzie jak pamiętamy Unia Europejska wspólnie z krajami kandydującymi wyznaczyła tak zwaną Road Map czyli Mapę Drogową, jak ma się to wszystko odbywać. Negocjacje według tej Mapy mają się zakończyć w grudniu tego roku. Natomiast to nie jest tak, że wina leży tylko po stronie polskiej, bo musimy pamiętać o tym, że do tej pory nie rozwiązana jest sprawa Cypru na część turecką i niepodległą związaną z Grecją.

Tomasz Skory: No ale to nie jest nasz problem.

Marek Saryusz-Wolski: Jest to nasz problem, bo 10 krajów ma wejść. Jeżeli ten problem nie będzie rozwiązany, my o tym w ogóle nie mówimy, to może całe rozszerzenie stanąć pod znakiem zapytania. Ale to nie jest do końca to o czym mówi Landaburu, bo on mówi o tym, że my wszyscy kandydaci możemy się nie zdążyć dogadać na szczycie w Kopenhadze w grudniu tego roku, jeśli chodzi o finansowanie rolnictwa, jeśli chodzi o naszą składkę do budżetu, jeśli chodzi o fundusze pomocowe.

Tomasz Skory: Nie otworzyliśmy jeszcze kwestii finansów.

Marek Saryusz-Wolski: To wszystko są finanse, to są najtrudniejsze rozdziały, które obie strony zostawiają na później także z tego powodu, że tych kwestii nie weźmie na warsztat także i rząd w Berlinie do czasu wyborów, które odbędą się na przełomie września i października tego roku. Z góry było wiadomo, że o tych sprawach finansowych będziemy mówić na końcu.

Tomasz Skory: Jeśli dojdzie do opóźnienia będzie można mówić o klęsce polskich negocjatorów?

Marek Saryusz-Wolski: Absolutnie nie.

Tomasz Skory: No a nasza wewnętrzna opozycja wytyka ekipie negocjatorów spóźnianie się z wysyłaniem do Unii dokumentów. Wspomnieliśmy na początku rozmowy o tym wykorzystywaniu środków pomocowych…

Marek Saryusz-Wolski: To są dwie różne sprawy, jeśli mówimy o negocjacjach to jak mówię, ostatnie dni pokazują, że mamy sukcesy – zamkniemy rybołówstwo, do przodu poszły sprawy związane ze strefami ekonomicznymi, czyli z pomocą państwa.

Tomasz Skory: Ale do tyłu ma pójść na przykład sprawa VAT-u w budownictwie, zadeklarowaliśmy 22% i zamierzamy się z tego wycofać.

Marek Saryusz-Wolski: Nie chce występować jako rzecznik polskich negocjatorów, ale jest to oczywiście sprawa niesympatyczna zarówno dla nas jak i dla Unii.

Tomasz Skory: Obudziliśmy się za pięć dwunasta.

Marek Saryusz-Wolski: Obudziliśmy się z ręką w nocniku, z tym, że to jest zasługa i poprzedniej ekipy i obecnej i także lobby budowlanego, które w odpowiednim czasie się o tę sprawę nie ubiegało. Faktem jest, że to był błąd. Faktem jest, że otwarcie ponowne tego rozdziału, choć dopuszczalne w procedurze negocjacyjnej, nie zostanie dobrze przyjęte, bo Guenter Verheugen mówił bez ogródek niedawno w Bratysławie, że on się obawia inne kraje także będą chciały pootwierać swoje inne rozdziały, to nie chodzi tylko o nasze budownictwo. Chodzi także o to, że Czesi i Węgrzy powiedzą: Polska dostała większy okres przejściowy na sprzedaż ziemi cudzoziemcom, a myśmy wcześniej zamknęli ten okres i zapłacili frycowe po siedem lat - a nie tyle co my - to my może teraz też wrócimy do tego i zechcemy wziąć tyle co Polska.

Tomasz Skory: To zrozumiałe. Czy wypowiedź pana Landaburu to jest element negocjacji członkowskich? Można podejrzewać, że komisarz Verheugen i pan Landaburu podzielili się rolami – jeden stosuje marchewkę, drugi kija?

Marek Saryusz-Wolski: To jest absolutnie czytelne dla wszystkich, którzy się interesują negocjacjami.

Tomasz Skory: Czy to ma związek z tym co zamierzamy otworzyć, a oni nie chcą żebyśmy otworzyli? Może to ma na celu żebyśmy poprzestali na 22 % VAT-u na materiały budowlane…

Marek Saryusz-Wolski: Nie wykluczone, że tak.

Tomasz Skory: …przyjęli 25% dopłaty bezpośrednie do rolnictwa.

Marek Saryusz-Wolski: Nie wykluczone, że tak. Z tym że tu nie chodzi o te 22 czy 7%, chodzi o niebezpieczeństwo pootwierania przez innych kandydatów dużo ważniejszych obszarów. Natomiast prawdą jest, że z tych 3 osób, które zajmują się negocjacjami z Polską, czyli Guenter Verheugen – komisarz do spraw rozszerzenia, Eneko Landaburu – Bask notabene, bardzo przyjaźnie nastawiony do naszego kraju oraz Francuzka Francoise Gaudenzi, która jest szefową negocjacji z Polską bezpośrednio. Ona jest od takiej czarnej roboty i od kuluarowych rozmów Eneko Landaburu zawsze występuje z kijem, a Gueneter Verheugen zawsze występuje z marchewką. Tak się podzielili i zalecam spokój, to znaczy nie wpadanie w panikę po każdej deklaracji.