Dziecięcy Szpital Kliniczny w Lublinie wstrzymał rejestrację do poradni nefrologicznej i do końca roku nie będzie przyjmował nowych, małych pacjentów chorych na nerki. Najbliższa poradnia z wolnymi numerkami jest w odległym Łukowie.

Żeby nie przekroczyć kontraktu, lubelska placówka codziennie odmawia pomocy co najmniej kilku rodzicom. Wśród odesłanych z kwitkiem jest ojciec 3-miesięcznego chłopczyka. Pan Paweł zadzwonił do NFZ-etu i zapytał, co ma robić. Usłyszał: "Łuków albo gabinet prywatny". Do Łukowa nie pojechał, bo to 100 kilometrów w jedną stronę, a za wizytę zapłacił 90 złotych. Co mają zrobić osoby, których nie stać na prywatną wizytę? - pyta ojciec dziecka.

Szpital w Lublinie mógłby przyjmować więcej dzieci, ale czeka na decyzję NFZ w sprawie przesunięcia środków z innych poradni. Jeżeli otrzymamy taką zgodę, to zwiększymy limity przyjęć - mówi Agnieszka Osińska, rzecznik szpitala. I dodaje, że na umówione z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem wizyty nie zgłasza się 12 procent pacjentów. Gdyby rodzice zadzwonili, że rezygnują, o tyle dzieci możnaby przyjmować więcej. Na razie jedyną szansą jest zgoda Funduszu na przesunięcie środków, jednak na razie pismo szpitala ciągle pozostaje bez odpowiedzi.