Muzycy z Filharmonii Lubelskiej nie wezmą w piątek urlopów na żądanie. Grozili odwołaniem prestiżowego koncertu ze światowej sławy izraelskim skrzypkiem Yairem Klessem. W ten sposób chcieli wywalczyć podwyżki.

Budżet lubelskiej filharmonii jest o połowę mniejszy, niż innych placówek w kraju i co za tym idzie najniższe są także pensje.

To nasza dobra wola - mówią muzycy. Na ich decyzji zaważyła kwestia prestiżu koncertu oraz ustne deklaracje wicemarszałka województwa, że w przyszłym tygodniu zaproponuje konkretne pieniądze dla filharmonii. Teraz od władz zależy, czy nie przeciągną struny i kredyt zaufania wykorzystają.

Jeśli do środy nie będzie oferty, drugi raz dobrej woli nie wykażemy – powiedział w rozmowie z naszym reporterem szef związku zawodowego muzyków Dariusz Dąbrowski. Wtedy jednak na urlopach na żądanie protest się nie zakończy.