Wysoki wynik wyborczy Andrzeja Leppera i jego ekipy to zwycięstwo marketingu politycznego nad zdrowym rozsądkiem - taką opinie można dziś usłyszeć w kręgach niechętnych Samoobronie. Niewielu Polaków wie o tym, że przewodniczący przez osiem miesięcy pobierał nauki u jednego z najskuteczniejszych w kraju specjalistów od teorii wywierania wpływu.

Nieoficjalnie wiadomo, że koszty, jakie pochłonął marketing kampanii Leppera są nieporównywalnie niższe od środków, które pochłonęła na przykład kampania Platformy Obywatelskiej. Cały sekret polegał na kilku trikach. Piotr Tymochowicz, bo o tym właśnie specjaliście od wywierania wpływu mowa, uznał, że „Andrzej Lepper ma po prostu talent” i postanowił ten samorodny talent oszlifować na prawdziwy brylant. Strategia opierała się na złożeniu by przewodniczącego sprzedać jak każdy inny produkt marketingowy. Doskonalenie produktu wymagało różnych zabiegów, między innymi Lepper przeszedł trening na obniżenie tonacji głosu o jedną oktawę. Stosowano także efekt sinusoidalny, czyli uczono Leppera by w swych wystąpieniach to manifestował swą hardość, to spuszczał z tonu, to miał podniesiony głos, to znowu cichł i mówił krótkimi zdaniami. Wreszcie pracowano nad tym by wydobyć jego naturalną charyzmę. „To na co Andrzejowi Lepperowi wystarczyły dwa miesiące, podejrzewam, że panu Waldemarowi Pawlakowi zabrałoby pięć lat” – mówił Piotr Tymochowicz. Przez te dwa miesiące trwał intensywny trening, a cały proces „szlifowania diamentu” trwał 8 miesięcy. Powszechnie wiadomo, że jak na tak niewiarygodny wynik wyborczy, koszty były nader skromne. Jednak na pytanie, ile ten cud socjotechniki kosztował, Piotr Tymochowicz z zagadkowym uśmiechem odpowiada: „tajemnica handlowa”.

Biało-czerwony krawat odgrywał rolę strategiczną. Gest wręczania krawata sympatykom miał ujawnić pokojową naturę Leppera i jego skłonność do dzielenia się z innymi. Gdy już krawaty rozdano, nastąpiło cudowne rozmnożenie szeregów Samoobrony. „Produkt musi mieć jakieś wyróżniki, których nie mają inni, no i krawat jest świetnym tego rodzaju wyróżnikiem” – mówił Tymochowicz. Przewidzieliśmy, że pojawi się wielu sympatyków, jeśli nie samego Andrzeja Leppera i Samoobrony, to chociaż tych krawatów. Nagle grupa tuzina czy więcej sympatyków zakłada te krawaty – wyglądają jak działacze Samoobrony i jest ich bardzo dużo” – tłumaczył Tymochowicz. Na patriotyczno sentymentalną wymowę tych krawatów nabrało się wielu, w tym i prezydent. Chwyt z krawatem był więc, jak widać, skuteczny. Czy jednak ponad 50 posłów spełni pokładane w nich nadzieje i jak zachowa się na sali sejmowej okaże się już wkrótce. Piotr Tymochowicz ma nadzieję, że podpisze nowy kontrakt, na „oszlifowanie” kolejnych 50 diamencików Samoobrony i tym samym będzie miał znów pełne ręce roboty.

foto RMF

18:40