Brak przepisów dotyczących szkolenia motocyklistów doprowadza do absurdów. W Lublinie instruktor nauki jazdy został ukarany za to, że kursant na motocyklu wjechał w samochód osobowy. W Legnicy kursantka dostała mandat za jazdę bez uprawnień, mimo że miała kamizelkę z napisem "nauka jazdy".

Przepisy mówią tylko o tym, jak ma wyglądać egzamin. Zdający ma być ubrany w kamizelkę z ELKĄ, za nim samochodem osobowym ma jechać egzaminator z mechanikiem. Muszą mieć łączność radiową. Szkoły kopiują to rozwiązanie, ale jak mówi Maciej Kulka właściciel szkoły nauki jazdy nie ma żadnych przepisów dotyczących szkolenia w ruchu drogowym.

Wszystko jest dobrze, dopóki nic się nie wydarzy. W sytuacji kiedy kursant np. się przewróci, czy najedzie na samochód, pojawia się problem.

Policjanci w niektórych przypadkach karzą kursanta mandatem za jazdę bez uprawnień, w innym - tak jak w Lublinie - sąd nakłada naganę na instruktora. Zostałem ukarany za brak odpowiedniego nadzoru nad kursantem - mówi ukarany instruktor. I pyta: Mam za nim biec, siedzieć z tyłu, jechać w wózku bocznym? Jak mam to robić? Niestety, przepisy tego nie regulują. Zapowiada, że odwoła się od wyroku, ponieważ nie można odpowiadać za coś, co nie jest sprecyzowane.

Sytuacja jest taka, że każdy szkoli, jak uważa, a najbezpieczniej byłoby nie wyjeżdżać poza plac manewrowy, bo nie ma przepisów, które to regulują.